Gdy ubiegał się o fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych, obiecał, że amerykańska administracja stanie się bardziej przyjazna i dostępna zwykłym Amerykanom. Biały Dom nie miał być wyłączony z realizacji tego zamierzenia. Dwa miesiące po zaprzysiężeniu na prezydenta USA Barack Obama spełnia swoją obietnicę.

W Sali Wschodniej Białego Domu, gdzie tradycyjnie mają miejsce konferencje prasowe, w czwartek doszło do jej pierwszej transmisji za pośrednictwem internetu. Co jednak istotne, siedzący przed monitorami komputerów nie musieli być jedynie biernymi obserwatorami tego, co się działo w Białym Domu. Prezydent odpowiadał bowiem na zadane przez nich pytania.

Przez 36 godzin poprzedzających to wydarzenie każdy zainteresowany mógł, poprzez stronę whitehouse.gov, przesłać prezydentowi swoje pytania. Uczyniło tak 92.925 osób, które zadały łącznie 104.129 pytań. W głosowaniu, w którym udział wzięło ponad 3,6 milionów osób, wyłoniono 10 najbardziej popularnych pytań. Co ciekawe, wszystkie dotyczyły systemu edukacji.

Ostatecznie prezydent udzielił odpowiedzi na 7 pytań (wybranych zostało 6, ale Obama ustosunkował się także do kwestii legalizacji marihuany) zadanych przez internet, a także 6 przez osoby zaproszone do Białego Domu - podaje Yahoo za agencją AFP.

Znawcy tematu porównują transmisję online prezydenta Obamy z radiowymi audycjami prezydenta Franklina Roosevelta z czasów wielkiej depresji. Prezydent nie tylko udowodnił w ten sposób, że Biały Dom jest faktycznie w 21. wieku, ale także, że chce być blisko zwykłych ludzi i ich słuchać.

Biały Dom wyraźnie daje do zrozumienia, że chce zmiany. Faktycznie widoczne jest otwarcie na przeciętnych ludzi i ich problemy. Ich wysłuchanie to jednak dopiero pierwszy krok. Barack Obama zostanie oceniony za to, jak się z nimi upora. Ma na to jeszcze prawie cztery lata.