Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Prawnik dostanie 3 mld euro od państwa za przedruk tekstu?

12-03-2012, 08:26

Naruszenia prawa autorskiego są złe i trzeba za nie słono płacić - często o tym słyszymy,  gdy trzeba ukarać zwykłego obywatela. Teraz okazało się, że w serwisie prowadzonym przez Trybunał Konstytucyjny znalazł się tekst opublikowany bez zgody autora. Ten autor już wcześniej wycenił swoje teksty na "miliard euro za sztukę". Czy skarb państwa zapłacić trzy miliardy euro za naruszenie?

Nie od dziś wiele osób próbuje tłumaczyć politykom absurdy prawa autorskiego. Jednym z tych absurdów jest wyliczanie kwoty odszkodowań dla osób, których utwory zostały wykorzystane w sposób nieautoryzowany. Obliczana jest ona na podstawie ceny rynkowej, co można krytykować, ale to nie koniec absurdów...

Swojego czasu w Polsce Sąd Najwyższy doszedł do wniosku, że odszkodowania dla twórców-amatorów nie powinny być takie same, jak dla twórców zawodowych, bowiem trudno ustalić wówczas wartość dzieła i tym samym kwotę odszkodowania. W reakcji na ten absurd prawnik Piotr Waglowski, autor serwisu Vagla.pl, ustalił cenę swoich dzieł na miliard euro za sztukę. Brzmi to absurdalnie, ale przecież każdy ma prawo cenić swoją pracę tak wysoko, jak chce.

Czytaj: Nagrywał dla siebie muzykę i stał się przestępcą?

Wczoraj natomiast ten sam Piotr Waglowski zauważył, że w serwisie Obserwator Konstytucyjny, prowadzonym przez Biuro Trybunału Konstytucyjnego, wykorzystano bez zgody jego tekst. Ten tekst jest warty miliard euro, ale... odszkodowanie musi być wyższe.

Sięgnijmy do ustawy o prawie autorskim. Mówi ona, że:

Art. 79. 1. Uprawniony, którego autorskie prawa majątkowe zostały naruszone, może żądać od osoby, która naruszyła te prawa:

(...)

3) naprawienia wyrządzonej szkody:
a) na zasadach ogólnych albo
b) poprzez zapłatę sumy pieniężnej w wysokości odpowiadającej dwukrotności, a w przypadku gdy naruszenie jest zawinione - trzykrotności stosownego wynagrodzenia, które w chwili jego dochodzenia byłoby należne tytułem udzielenia przez uprawnionego zgody na korzystanie z utworu;

Z tego wynika, że budżet państwa jest winien Waglowskiemu 3 mld euro. Korzystając z retoryki antypirackiej, możemy też powiedzieć, że Trybunał Konstytucyjny to złodziej, bo przecież każdy, kto naruszania prawa autorskie, jest złodziejem.

Oczywiście Waglowski dostrzega pewne prawne niuanse w całej sprawie. Jego zdaniem, jeśli materiały publikowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny to materiały urzędowe, można z nich w szerszym stopniu korzystać dalej, a więc Waglowski został jakby wywłaszczony z praw autorskich. Za to również należy się odszkodowanie.

Waglowski dostrzega możliwość naprawienia szkody bez wpłacania 3 mld euro na jego konto.

- Znalazłem nawet formę, w której Trybunał Konstytucyjny (wydawca serwisu) mógłby mi naprawić wyrządzoną szkodę. Zaproponowałem mianowicie, że w ramach takiego odszkodowania przyjmę publikację Trybunału Konstytucyjnego na temat dobra wspólnego (Marek Piechowiak, "Dobro wspólne jako fundament polskiego porządku konstytucyjnego", Monografie Konstytucyjne nr 2, Warszawa 2012) wartą 3 miliardy euro, ponieważ z autografami wszystkich sędziów Trybunału Konstytucyjnego - pisze Waglowski w swoim serwisie. Resztę jego rozważań na ten temat można znaleźć w tekstach pt. Czekam na trzy miliardy euro od Skarbu Państwa, albo odszkodowanie za wywłaszczenie z praw autorskich oraz Mamy problem podatkowy w związku z ewentualnym trzymiliardowym odszkodowaniem od Skarbu Państwa.

W tym momencie wielu czytelników zada sobie takie pytania: czy rzeczywiście jakiś prawnik-bloger może zrujnować państwo? Na to pytanie można odpowiedzieć pytaniem - czy można skazać 52-latka na grzywnę w wysokości 10 tys. złotych za pobieranie muzyki na własny użytek? Odpowiedź będzie taka sama w obydwu przypadkach: można, skoro prawo przewiduje określone odszkodowanie dla twórcy przy określonych naruszeniach.

Trzeba tutaj podkreślić, że administratorzy serwisu Obserwator Konstytucyjny dobrze wiedzieli, co robią. Artykuły Waglowskiego są chronione prawem autorskim, a jego stali czytelnicy dobrze wiedzą, ile kosztuje korzystanie z nich. Teraz przyszła pora, aby za to zapłacić.

Z zainteresowaniem będziemy obserwować tę sprawę i nie jest tutaj istotne, czy Waglowski dostanie 3 mld euro, czy "tylko" książkę z autografami sędziów. Chodzi przede wszystkim o to, by pokazać absurdy prawa autorskiego jako broń obusieczną.

Czytaj: Autor SOPA jest złodziejem (znaczy... naruszył własność intelektualną)


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Źródło: Vagla.pl