Lamar Smith to kongresman będący głównym autorem SOPA - drakońskiej ustawy, która ma wprowadzić cenzurę w imię ochrony własności intelektualnej. Teraz można Smitha zaliczyć do grupy "piratów", a nawet "złodziei", bo naruszył on zasady wykorzystania pewnego zdjęcia. Co ciekawe, nie były to zasady bardzo rygorystyczne.
reklama
Dziennik Internautów sporo pisze o ustawie SOPA, która może wprowadzić w USA internet cenzurowany podobnie jak w Chinach. Wielu jest przeciwników SOPA, a podmioty wspierające ustawę to głównie przemysł rozrywkowy. Politycy wspierający SOPA do tej pory konsultowali ustawę tylko z przemysłem rozrywkowym i twierdzą, że jest to "wielostronne porozumienie" (bo na SOPA zgadza się Izba Reprezentantów, senatorzy i przemysł rozrywkowy).
Zwolennicy SOPA chętnie mówią o naruszeniach praw autorskich i o kradzieży. Jest więc chyba okazja, aby głównego autora ustawy - kongresmana Lamara Smitha - nazwać zwykłym złodziejem. Naruszył on prawa autorskie do pewnej fotografii, co wypatrzył serwis Vice.com.
Redaktorzy Vice.com przyjrzeli się uważnie stronie internetowej kampanii Lamara Smitha, która wyglądała jak na obrazku poniżej.
Istotne jest tło strony, które wykorzystuje fotografię widoczną poniżej.
Autorem powyższej fotografii jest DJ Shulte. Sam obraz jest dostępny na licencji Creative Commons (CC BY-NC-SA 2.0), więc można go wykorzystać za darmo w celach niekomercyjnych, ale trzeba podać autora i udostępnić ewentualne dzieła pochodne również na licencji CC BY-NC-SA 2.0.
Strona Lamara Smitha powyższych warunków nie spełniła, zatem jest to strona naruszająca własność intelektualną (dzieło zostało opublikowane z naruszeniem zasad). Czy to już strona "piracka"? Jeśli tak, to zgodnie z duchem SOPA autor zdjęcia powinien złożyć do sądu wniosek o ocenzurowanie tej strony. Domena powinna być przejęta, strona powinna zniknąć z wyszukiwarek... czy tego naprawdę chciałby Lamar Smith?
Posługując się retoryką antypiratów, możemy też śmiało stwierdzić, ze Lamar Smith to zwykły złodziej, bezlitośnie niszczący amerykańską gospodarkę. Gdyby zawarł na stronie informację o autorze, mogliby się nim zainteresować np. headhunterzy, co mogłoby się przełożyć na dochód dla twórcy. Czyż nie?
Odejdźmy jednak od retoryki antypiratów i zastanówmy się nad tym jak ludzie. Nie po raz pierwszy okazuje się, że nawet obrońcy najbardziej restrykcyjnego modelu praw autorskich sami mają problem z uniknięciem ich naruszania. W przypadku Lamara Smitha naruszenie było szczególnie... głupie. Licencja Creative Commons nie stawia przecież użytkownikowi dzieła dużych wymagań, a jednak doszło do naruszenia.
Oczywiście nie można oczekiwać, że teraz Lamar Smith zmieni zdanie i przyzna, że faktycznie nieco przesadził z tym swoim antypiractwem. Gra toczy się pieniądze i kontrolę nad przepływem informacji. Prawa autorskie już od dawna nie służą tylko ochronie twórców.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|