W maju sąd apelacyjny w Sztokholmie potwierdził wyrok, który zapadł w niższej instancji - Gottfrid Svartholm oraz Fredrik Neij mają zakazać prowadzenia jakichkolwiek działań związanych z administrowaniem serwisu torrentowego The Pirate Bay. Jeśli do decyzji wymiaru sprawiedliwości się nie dostosują, grozi im kara grzywny w wysokości 0,5 mln koron szwedzkich (ok. 213 tys. złotych).

>> Czytaj także: The Pirate Bay zarządzany z parlamentu?

Wczoraj sąd pierwszej instancji wydał analogiczny wyrok w sprawie Petera Sunde, rzecznika prasowego serwisu - informuje TorrentFreak. Jest jednak mało prawdopodobne, by zarówno ten wyrok, jak i poprzednie, cokolwiek zmieniły w działalności serwisu. Szwedzi od dawna utrzymują bowiem, że nie mają już nic wspólnego z The Pirate Bay, w związku z czym nie mogą zaprzestać działalności związanej z zarządzaniem serwisem.

Sunde wyraził zdziwienie stanowiskiem sądu, podkreślając, że on sam w Szwecji nie mieszka (podobnie jak dwaj pozostali skazani), TPB także zlokalizowany jest na serwerach poza granicami tego skandynawskiego kraju.

Sam serwis działa prawie nieprzerwanie, choć w niektórych krajach wytwórniom i ich organizacjom udaje się wygrać sprawy przed sądami, dzięki czemu określeni dostawcy internetu muszą blokować dostęp do The Pirate Bay swoim klientom.

>> Czytaj także: Koniec The Pirate Bay w Niderlandach

Sposób działania przemysłu rozrywkowego wydaje się być bardziej efektywny niż ściganie pojedynczych internautów. Ktoś tego typu serwisami musi bowiem zarządzać. Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż brakuje spójnej koncepcji działania całej branży w zupełnie nowych warunkach. Przede wszystkim może się to stać prawdziwie skutecznym narzędziem w walce z naruszaniem praw autorskich.