Analizując wyniki wyszukiwania milionów swoich użytkowników, Google liczy, że uda jej się przewidzieć, kiedy i gdzie wybuchnie epidemia grypy.
reklama
Zima zbliża się wielkimi krokami, a wraz z nią sezon przeziębień i wzrost liczby zachorowań na grypę. O tym, jak poważna jest to choroba, niech świadczy fakt, że co roku umiera na nią nawet pół miliona osób - to tak, jakby znikło miasto wielkości Gdańska. Szczepienia przeciwko tej chorobie wciąż nie są popularne, a o wybuch epidemii nie jest trudno.
Firma Google już w czasie zeszłej zimy podjęła współpracę z Amerykańskim Centrum Kontroli Chorób i Zapobiegania (CDC), której celem miało być znalezienie skutecznego sposobu przewidzenia, w których regionach kraju może gwałtownie wzrosnąć liczba zachorowań na grypę. Pracownicy Google znaleźli powiązanie między częstotliwością niektórych zapytań a liczbą przypadków zdiagnozowania choroby. Chodzi o takie słowa kluczowe, jak grypa, kaszel, gorączka.
Ponieważ CDC na bieżąco monitoruje liczbę zachorowań, możliwe było porównanie zebranych danych z tymi, którymi dysponowało Google. Korelacja okazała się bardzo wysoka - podaje oficjalny blog.
Google ma jednak tę przewagę nad Centrum, że dane przez nią zbierane mogą być analizowane na bieżąco i znacznie szybciej. Z większym wyprzedzeniem możliwe jest więc przewidzenie wzrostu liczby zachorowań.Na podstawie danych zebranych od 2003 roku firma stworzyła Google Flu Trends. Dzięki temu narzędziu można przewidzieć, kiedy nastąpi wzrost zachorowalności na grypę w poszczególnych stanach.
Firma zastrzegła jednocześnie, że zbierane przez nią dane nie umożliwiają identyfikacji poszczególnych internautów. Dla Google ważne jest, jakie zapytania i skąd kierowane były do wyszukiwarki.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*