Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

30 zamiast 300 złotych może kosztować komplet książek dla jednego ucznia, jeśli jednemu z posłów PO uda się przekonać resort edukacji do idei "wolnych podręczników". Wydawcy książek twierdzą, że to nierealny pomysł - donosi "Życie Warszawy".

konto firmowe

reklama


Poseł Krzysztof Tyszkiewicz (PO) chce skłonić Ministerstwo Edukacji Narodowej (MEN) by wprowadziło na polskim gruncie "wolne podręczniki", czyli książki do nauki opracowywane nieodpłatnie przez rzesze nauczycieli-wolontariuszy, którzy zrzekają się praw autorskich do tych opracowań. Taki system mógłby nawet 10-krotnie obniżyć koszt zakupu podręczników. Niewątpliwie ułatwiłoby to dostęp do wiedzy, szczególnie dzieciom pochodzącym z najuboższych rodzin.

Problem podręczników szkolnych, coraz częściej bardzo atrakcyjnych graficznie, ale już niekoniecznie merytorycznie, wydaje się jednym z największych w polskim szkolnictwie obowiązkowym. Ich ceny dla wielu rodziców są barierą trudną do pokonania - komplet dla jednego dziecka może kosztować bowiem nawet 300 złotych. Dzięki "wolnym podręcznikom", które mogłyby być umieszczane np. na stronach internetowych ministerstwa, ich koszt ograniczony zostałby do zakupu papieru oraz tuszu do drukarki. Można to zorganizować jeszcze taniej, wystarczy przecież, że jedna osoba w klasie (np. nauczyciel) przygotowałaby wydruk, a uczniowie powieliliby materiały na ksero.

Zmiana ta nie powinna mieć wpływu na pogorszenie zawartości merytorycznej książek, gdyż inny byłby tylko sposób powstawania podręczników. Ich dopuszczenie do nauczania zależałoby od takiej samej, jak obecnie procedury weryfikacyjnej - przekonują twórcy idei "wolnych podręczników" oraz wspomniany poseł.

Taki system w końcu dałby nauczycielom możliwość realnego wpływu na kształt materiałów, z których korzystają. Co więcej, jest bardziej prawdopodobne, że dzięki możliwości szybkiej edycji treści podręczników oraz wielu umysłom pracującym nad nimi na bieżąco, podręczniki te nie zawierałyby tak wielu błędów oraz nieaktualnych informacji, jak znajdujące się w użytku wydania.

Pomysł podoba się dyrektorom szkół pytanych o ideę "wolnych podręczników" przez ŻW. Ma on jednak także przeciwników i sceptyków. Były wiceminister edukacji z PiS twierdzi, że spadłby poziom merytoryczny takich książek. Z kolei jeden z posłów PSL jest zdania, że największym problemem byłoby dopuszczenie "wolnych podręczników" do użytku. Całkowicie przeciwni tej idei są oczywiście wydawcy, dla których każdy argument przeciwko jest istotny, jak np. ten, że dzieci będą wolały ładnie wydane, kolorowe książki, a nie wydruki.

MEN nie mówi "nie", ale entuzjazmu w wypowiedziach jego przedstawicieli także nie widać. Przedstawiciele resortu przypominają, że nauczyciele od dawna mają prawo przygotowywać materiały dydaktyczne i często zamieszczają je online.

Szczegóły w Życiu Warszawy w artykule Poseł PO: uwolnijmy podręczniki

Zainteresowanych zachęcamy również do zapoznania się z przeprowadzonym przez DI rok temu wywiadem z Jarosławem Lipszycem, autorem projektu Wolne Podręczniki. Lipszyc wyjaśnia w rozmowie wiele wciąż aktualnych spraw związanych z tą ideą.

http://wolnepodreczniki.pl/

Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Źródło: Życie Warszawy