Poważne luki w zabezpieczeniach odkryto po tym, jak agencja sprzedała dziesięć komputerów zawierających tajne informacje na temat jednego z realizowanych programów kosmicznych.
Amerykańska agencja kosmiczna sprzedała dziesięć komputerów zawierających tajne dane na temat programu promów kosmicznych - donosi v3.co.uk. Przeprowadzone wewnętrzne śledztwo ujawniło poważne luki w zabezpieczeniach NASA. Tym razem jednak wyciek danych nie miał nic wspólnego z WikiLeaks. Zawinił czynnik ludzki.
Każdy komputer wykorzystywany w NASA, zanim zostanie wycofany ze służby, musi być dokładnie wyczyszczony ze wszelkich znajdujących się na jego twardym dysku informacji. Po takiej operacji należy przeprowadzić jeszcze weryfikację procesu. Nieprawidłowości odkryto w czterech ośrodkach agencji - Centrach Kosmicznych Kennedy'ego i Johnsona, a także Centrach Badawczych w Ames i Langley.
Okazało się, że niektórzy dyrektorzy placówek nie byli informowani o tym, że niektóre z wycofywanych komputerów nie przeszły weryfikacji. Czasem także sam proces nie był przeprowadzany, a jeśli już, to z wykorzystaniem niezatwierdzonego oprogramowania. W Centrum Kennedy'ego jeden z komputerów przygotowanych na sprzedaż cały czas wyświetlał dane o numerach IP. Informacja ta mogłaby posłużyć przestępcom do włamania się do systemu komputerowego.
Kompromitacja ta zapewne skłoni NASA do przeprowadzenia szerszej kontroli procedur bezpieczeństwa i ochrony danych. Dodatkowe szkolenia, uzupełnione procedury, zaostrzone środki bezpieczeństwa, może nawet kary dyscyplinarne dla pracowników - takie kroki podejmie zapewne agencja w ochronie swoich tajemnic. Jest to jednak kolejny przykład na to, że najsłabszym ogniwem ochrony danych jest człowiek.
Artykuł może zawierać linki partnerów, umożliwiające rozwój serwisu i dostarczanie darmowych treści.
Stopka:
© 1998-2025 Dziennik Internautów Sp. z o.o. Wszelkie prawa zastrzeżone.