Komputery ogólnego przeznaczenia są niesamowite. Są tak niesamowite, że nasze społeczeństwo nadal nie jest w stanie w pełni pojąć, do czego służą, jak je wykorzystać i jak się do nich przystosować. Dlatego też poruszę temat, o którym być może nie macie już ochoty czytać: prawa autorskie.
reklama
Kanadyjski Parlament nie przegłosował swoich propozycji reform praw autorskich, bo z wszystkich rzeczy, które trzeba zrobić w Kanadzie, prawa autorskie znajdują się na liście pilnych spraw poniżej zdrowotnych rezerwatów Indian, wykorzystywania złóż naftowych w Albercie, interwencji pomiędzy spierającymi się francuskojęzycznymi i anglojęzycznymi Kanadyjczykami, rozwiązania problemów z zasobami ryb i tysiącem innych spraw. Trywialność praw autorskich oznacza, że kiedy nadejdzie czas, gdy inne sektory gospodarki zajmą się swoimi problemami z Internetem i komputerami PC, spory o prawa autorskie okażą się ledwie potyczkami w świetle nadchodzącej wojny.
Dlaczego inne branże miałyby mieć podobne problemy z komputerami, jakie ma branża rozrywkowa? Świat, w którym żyjemy, jest zrobiony z komputerów. Nie mamy już samochodów — mamy komputery, w których jeździmy. Nie mamy już samolotów — mamy latające komputery chodzące pod Solarisem, podpięte do wielkiego, zautomatyzowanego układu nośnego. Drukarki przestrzenne to tylko peryferia, które nie działają odłączone od komputera. Radio to już nie kryształ: to komputer ogólnego zastosowania uruchamiający specyficzne programy. Żale, które budzą nieautoryzowane kopie Snooki’s Confessions of a Guidette są niczym, jeśli porównać je do wezwań do działania, które pobudzi nasza przesycona Internetem rzeczywistość.
Pomyślmy o radiu. Regulacje radiowe oparte są na przesłance, że właściwości radia są ustalone w momencie jego produkcji. Nie możesz po prostu nacisnąć przycisku, który zamieni nadajnik używany do pilnowania dziecka w drugim pokoju, w nadajnik zakłócający inne sygnały. Ale wszechstronne radia programowalne (software-defined radios — SDR), mogą zmienić się ze sprzętu do nadzoru dzieci w sprzęt do nadawania sygnałów ratunkowych albo używany do kontroli lotów, tylko poprzez załadowanie i uruchomienie innego programu. To dlatego Federalna Komisja ds. Komunikacji (Federal Communications Commision — FCC) rozważała, co stanie się, gdy SDR-y staną się powszechne i prosiła o opinie na temat tego, czy powinna zadekretować, że wszystkie SDR-y będą umieszczone w „zaufanym sprzęcie komputerowym”. Ostatecznie pytanie sprowadza się do tego, czy wszystkie komputery powinny być zablokowane tak, by programy możliwe do uruchomienia były ściśle regulowane przez organy centralne.
Nawet to stanowi jedynie zapowiedź tego, co może nadejść. Żyjemy w końcu w czasach, w których ukazały się pliki open-source opisujące sposób zamiany karabinka półautomatycznego AR-15 w karabin w pełni automatyczny. W czasach, w których zbudowano pierwszy sprzęt do sekwencjonowania genetycznego typu open-source, sfinansowany poprzez finansowanie społecznościowe . I podczas gdy drukarki przestrzenne będą źródłem mnóstwa trywialnych zarzutów, znajdą się sędziowie na południu Ameryki i mułłowie w Iranie, którzy będą wychodzić z siebie na myśl o ludziach pod ich jurysdykcją drukujących zabawki erotyczne. Rozwój druku przestrzennego stanie się źródłem wielu żali, których powodem będzie produkcja laboratoriów metamfetaminy i ceramicznych noży.
Nie trzeba być pisarzem science fiction, żeby zrozumieć, dlaczego regulatorzy mogą okazywać nerwowość w kwestii modyfikowalnego przez użytkownika oprogramowania samochodów, które będą prowadzić się same, albo w kwestii ograniczenia zdolności do współpracy pomiędzy systemami kontroli lotów, albo w kwestii rzeczy, które można będzie wykonywać w ramach prostej inżynierii genetycznej. Wyobraźcie sobie dzień, kiedy Monsanto uzna, że sprawą wysokiej wagi jest zapewnienie, by komputery nie były w stanie uruchamiać pewnych funkcji programów kierujących sprzętem produkującym organizmy, które dosłownie zjadają ich lunch.
Nie jest w tej chwili ważne, czy uważacie, że to realne problemy czy histeryczne obawy — tak czy inaczej kwestie te stanowić będą o kierunku działań lobbystów i grup interesu dużo potężniejszych niż Hollywood czy wielkie wytwórnie muzyczne i wydawcy. Wszyscy dojdą do tego samego żądania: „Czy nie możecie dać nam po prostu komputera ogólnego przeznaczenia, który będzie uruchamiał wszystkie programy, poza tymi, których się boimy, albo które nas denerwują? Nie możecie stworzyć Internetu, który przekazuje każdą treść dowolnym protokołem, poza tymi sytuacjami, które nam przeszkadzają?”.
Pojawią się programy uruchamiane na komputerach ogólnego przeznaczenia i sprzęt peryferyjny do nich, którego istnienie będzie niekomfortowe nawet dla mnie. Dlatego domyślam się, że ludzie promujący ograniczenie komputerów ogólnego przeznaczenia trafią ze swoimi argumentami na podatny grunt. Ale jak widzieliśmy w czasie wojen o prawa autorskie, zakazywanie poszczególnych instrukcji, protokołów czy wiadomości będzie dramatycznie nieskuteczne jako narzędzie zapobiegania i lek na potencjalne bolączki. Wojna o prawa autorskie pokazała nam, że wszystkie próby kontrolowania komputera PC sprowadzą się do instalowania rootkitów, a próby kontrolowania Internetu doprowadzą do inwigilacji i cenzury. Te rzeczy mają znaczenie, bo przez ostatnią dekadę wydawało nam się, że wysyłamy naszych najlepszych graczy przeciwko ostatecznemu bossowi, podczas gdy prawda jest taka, że jesteśmy dopiero na końcu jednego poziomu, a przeciwników będzie jeszcze wielu. Znacznie urosną też stawki.
Jako członek pokolenie walkmena, pogodziłem się z myślą, że będę potrzebował aparatu słuchowego na długo przed śmiercią. Jednak tak naprawdę to nie będzie aparat słuchowy; to będzie komputer. Więc kiedy wsiądę do samochodu — komputera otaczającego moje ciało — a w uchu będę miał aparat słuchowy — komputer wewnątrz mojego ciała — chcę mieć pewność, że te technologie nie są projektowane z myślą o ukrywaniu przede mną niektórych rzeczy albo w celu ograniczenia mojej władzy nad wyłączeniem procesów, które uważam za niezgodne z moimi interesami. W zeszłym roku w Lower Merion, na zamożnych przedmieściach Filadelfii, pewna szkoła dla dzieciaków z klasy średniej wpadła w nie lada tarapaty. Została przyłapana na rozdawaniu uczniom laptopów z oprogramowaniem, które pozwalało na zdalną inwigilację poprzez kamerę i połączenie internetowe. Uczniów fotografowano tysiące razy, w domu i szkole, we śnie i na jawie, ubranych i nagich. W tym samym czasie powstała technologia legalnej inwigilacji, która pozwala potajemnie korzystać z twojej kamery, mikrofonu, nadajnika GPS, tabletu czy sprzętu mobilnego.
Jeszcze nie przegraliśmy, ale musimy wygrać wojnę o prawa autorskie, jeśli chcemy, aby Internet i komputer PC pozostał wolny i otwarty. Dla zachowania wolności w przyszłości konieczna będzie możliwość monitorowania naszych urządzeń i zlecania im tego, czego od nich oczekujemy; zdolności przeanalizowania i zakończenia procesów na nich uruchomionych; zdolności korzystania z nich jako z uczciwych sług naszej woli, nie jako zdrajców i szpiegów pracujących dla przestępców, bandytów i obsesjonatów kontrolowania wszystkiego.
Cory Doctorow, tłum. Stanisław Kwiatkowski
Artykuł oparty jest na przemowie w czasie Chaos Computer Congress w Berlinie, w grudniu 2011. Pierwotnie został opublikowany w serwisie BoingBoing.net, a jego przetłumaczona wersja ukazała się na stronie mises.pl. Tekst jest rozprowadzany na licencji CC BY-NC 2.5.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|