Na początku czerwca br. Kim Dotcom wygrał ważną sprawę przed sądem w Nowej Zelandii. Sąd Najwyższy zdecydował, że może on zaskarżyć decyzję o zajęciu jego aktywów o wartości około 11 milionów dolarów w tym kraju. Sędzia uznała, że wydana przez niższe instancje decyzja oparta była o amerykańskie prawo o zbiegach, które w byłej brytyjskiej kolonii nie ma zastosowania.

Konfiskata majątku miała miejsce także w Stanach Zjednoczonych, tam jednak chodzi o znacznie więcej - szacunkowa wartość przejętego majątku to 67 milionów dolarów. Amerykańskie władze złożyły odpowiedni wniosek w sądzie w lipcu zeszłego roku, w tym roku zapadła pozytywna dla Departamentu Sprawiedliwości decyzja. Obronie nie udało się zmienić kwalifikacji Dotcoma - został on uznany za zbiega, wtedy obowiązują inne reguły.

Wczoraj jego adwokaci odwołali się od tej decyzji - podaje TorrentFreak. Przed Sądem Apelacyjnym dla Czwartego Okręgu (sąd federalny orzekający w sprawach dla pięciu stanów) będą próbowali udowodnić, że sąd pozbawił ich klienta podstawowych praw. Ich zdaniem cała sprawa przeciwko twórcy MegaUpload zbudowana jest na bardzo kruchych podstawach. Ich zdaniem jedynym powodem, dla którego Dotcom uznany został za zbiega jest fakt, że walczy wszelkimi sposobami prawnymi z wnioskiem o ekstradycję z Nowej Zelandii, gdzie mieszka.

Obrońcy Dotcoma podnoszą także, że ich klient nigdy w Stanach Zjednoczonych nie był, przez co trudno nazwać go zbiegiem. Dlatego też uważają, że sąd popełnił błędy proceduralne. Ponadto uważają oni, że działania amerykańskiego rządu mają na celu przede wszystkim uniemożliwienie Dotcomowi przeprowadzenie sprawy o ekstradycję z Nowej Zelandii, która ma się rozpocząć przed końcem roku przed tamtejszym sądem.

Adwokaci zauważają również, że podtrzymanie wyroku sądu niższej instancji może stanowić groźny precedens - rząd zyska uprawnienia do oskarżania obcokrajowców oraz przejmowania ich aktywów.