Kancelaria Adwokacka z Warszawy wciąż straszy ludzi postępowaniami w celu wyciągnięcia od nich 550 zł, oczywiście pod pozorem chronienia twórców. Co ważne, kancelaria żąda nie tylko wpłat, ale także podpisania dokumentów potwierdzających, że jest się sprawcą naruszeń.
To kolejny tekst dotyczący problemu copyright trollingu w Polsce.
* * *
Dziennik Internautów kilkakrotnie już opisywał działalność kancelarii adwokackiej Anny Łuczak. Mówiąc najkrócej, ta kancelaria rozsyła do ludzi pisma, w których informuje odbiorców o tym, że ściągali oni filmy z sieci P2P. Kancelaria straszy postępowaniem sądowym i żąda 550 zł w ramach ugody.
Prawnicy w różnych krajach robią coś podobnego i jest to określane jako copyright trolling. Typowy copyright trolling to taka działalność, w której prawa autorskie są raczej pretekstem do zastraszania ludzi i żądania od nich pieniędzy. Odbiorcy listów od prawników mogą być osobami całkowicie niewinnymi.
Na polskim gruncie istotne jest również to, w jaki sposób prawnicy zajmujący się copyright trollingiem pozyskują dane internautów. Odbywa się to poprzez instrumentalne uruchomienie postępowania karnego tylko po to, aby wyciągnąć dane osobowe. Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych określił takie działania jako głęboko nieetyczne.
Przed kilkoma dniami zgłosiła się do mnie kolejna osoba, która otrzymała pismo z kancelarii Anny Łuczak. Samo pismo było datowane na dzień 17.06.2014, a więc jest stosunkowo świeże i stanowi dowód na to, że Anna Łuczak działa nadal w podobny sposób. Pismo dotyczyło rozpowszechniania filmu "Last Minute", a pokrzywdzonym jest firma Ent One sp. z o. o.
To pismo z 17 czerwca wygląda nieco inaczej niż pisma, które kancelaria Anny Łuczak rozsyłała wcześniej. Oto zdjęcie (możecie kliknąć, by powiększyć).
Wiem, że nie jest to idealna kopia, ale lepszej nie mogłem dostać. Już po publikacji tego tekstu dostaliśmy od innego czytelnika lepszą kopię (zob. strona 1, strona 2).
Tak czy owak widać, że na pierwszej stronie pism Anny Łuczak pojawił się nowy element - wyraźna informacja o tym, że ugodowe zakończenie sporu wymaga nie tylko wpłaty. Konieczne jest również przesłanie prawidłowo wypełnionej i podpisanej "Ugody". Wcześniej na pierwszej stronie pism Anny Łuczak nie było tej informacji.
Wspomniana ugoda jest dołączona jako druga strona pisma i wygląda tak:
W tej ugodzie jest kilka ciekawych rzeczy.
Znajduje się w niej oświadczenie, że jest się sprawcą naruszenia. Zauważcie przy tym, że choć pisma z Kancelarii Anny Łuczak są "spersonalizowane", to we wzorcu ugody zostawiono możliwość wpisania swoich danych. Może to służyć uzyskaniu dodatkowych danych. Może to również służyć sprawdzeniu, kto tak naprawdę jest sprawcą. Pani Łuczak zapewne wie, że odbiorcy pism nie musieli naruszyć żadnych praw, bo są tylko abonentami kryjącymi się za adresem IP (w dodatku pozyskanym niepewną metodą). Domyślam się, że w ugodzie pozostawiono możliwość wpisania imienia, nazwiska, numeru PESEL i innych danych, aby w niektórych przypadkach pozyskać oświadczenia osób, które mogły naruszyć prawa autorskie, ale nie był odbiorcami pism (np. ich dorosłymi dziećmi, współlokatorami, znajomymi).
Oczywiście istnieje też możliwość, że konstrukcja pism wynika np. z cech oprogramowania używanego przez kancelarię Anny Łuczak.
Domyślam się również, że Ugoda ma umocnić prawne podstawy działania Anny Łuczak. Pani adwokat stara się zebrać dokumenty potwierdzające, że atakowane przez nią osoby naruszyły prawa autorskie. W rzeczywistości naruszenie nie jest pewne.
Ponadto Ugoda mówi o tym, że w razie ponownego złapania na naruszeniu "sprawca" zapłaci 950 zł.
Dziennik Internautów próbował już kilkakrotnie kontaktować się z kancelarią Anny Łuczak (telefonicznie i mailowo) w celu uzyskania odpowiedzi na nasuwające się nam pytania. Obiecano mi nawet, że ktoś z kancelarii do mnie oddzwoni, ale na tym się skończyło.
Co zrobić w razie otrzymania takiego pisma? Będę się upierał przy tym, że takie działanie adwokata jest nieetyczne i gdybym to ja otrzymał takie pismo, złożyłbym skargę na panią Łuczak do Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie.
W tej skardze powołałbym się na argumenty, które wyjaśniają, dlaczego copyright trolling jest nadużyciem.
Można też rozważyć zgłoszenie próby wyłudzenia do prokuratury. Dodam tutaj, że osoba, od której mam powyższe pisma, w ogóle nie była pewna, czy są one autentyczne. Początkowo ta osoba myślała, że jest to próba oszustwa. Cóż... zwykli oszuści często działają w podobny sposób.
Prokuratura to zawsze otwarta opcja, ale ja uważam, że najlepiej jest złożyć skargę do Okręgowej Rady Adwokackiej. Gdyby takich skarg było sporo, coraz trudniej byłoby je ignorować. Od ubiegłego roku starałem się zdobyć jakieś stanowisko Naczelnej Rady Adwokackiej w tym temacie. Początkowo NRA robiła wrażenie, jakby nie przejmowała się copyright trollingiem, ale to się zaczyna zmieniać i NRA przyznaje, że zna problem. Sama NRA zachęca do składania skarg na adwokatów, których działania budzą zastrzeżenia.
Na koniec dodam, że próbowałem się już dowiedzieć, czy do Okręgowej Rady Adwokackiej wpłynęły jakiekolwiek skargi na panią Annę Łuczak. Sekretarz Okręgowej Rady Adwokackiej adw. Włodzimierz Barański odpisał mi tylko tyle, że udzielenie odpowiedzi na to pytanie naruszałoby przepisy Ustawy o ochronie danych osobowych.
Uwaga: Jeśli nie podoba Ci się zjawisko copyright trollingu, weź udział w akcji Copyright Trolling Stop. Szczegóły w tekście pt. Trzeba mówić wprost, że copyright trolling to nadużycie. Pomożecie?
UWAGA 2: Poruszane w tym tekście problemy rozwinięto w kolejnym tekście pt. Zapłać 550 zł za pobieranie filmu? Co na to Naczelna Rada Adwokacka?
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|