Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Czy zeszłoygodniowy spadek kursu akcji United Airlines o 75 procent był celowo wywołany przez Google? Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i i Giełd przyjrzy się temu bliżej.

robot sprzątający

reklama


W zeszłym tygodniu informowaliśmy, że w wyniku błędu serwisu Google News, który wyświetlił archiwalny artykuł traktujący o poważnych problemach linii lotniczej United Airlines, kurs akcji tejże spadł o 75 procent. Sprawą zajęła się już U.S. Securities and Exchange Commission (SEC), która sprawdzi czy nie było to celowe działanie.

Jak wyjaśnił przedstawiciel SEC w każdym przypadku, gdy dochodzi do rozpowszechnienia fałszywych informacji w internecie na temat spółek notowanych na giełdzie, może pojawić się podejrzenie o celowość takiego działania, co miałoby umożliwić zakup akcji po bardzo atrakcyjnej cenie. SEC chce sprawdzić, czy Google celowo nie wywołało całego incydentu - informuje Financial Times.

Sprawa została szybko wyjaśniona, a pogłoski o bankructwie United Airlines zdementowane. Niemniej jednak kurs akcji linii lotniczej nie wrócił jeszcze do poziomu sprzed incydentu. Firma nie wyklucza złożenia pozwu do sądu, czeka jednak na ustalenia Komisji.

Google tłumaczy, że winny jest internauta, który czytając artykuł zaczął go rozpowszechniać,co uczyniło go najchętniej czytanym tekstem. Na tej podstawie został on dodany do Google News. Jak tłumaczy firma Googlebot nie był w stanie rozróżnić najnowszej informacji od chętnie czytanej - podaje Cnet News. Wydawca gazety South Florida Sun Sentinel informuje jednak, że podobne wpadki Google się już wcześniej zdarzały i firma była o tym informowana.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Źródło: Financial Times