Dochodzenie w sprawie wycieku danych z dwóch lat z giełdy kryptowalutowej pokazuje, że przestępcy nie mają problemów z włamaniem się do usług wymiany kryptowalut. Dobrym przykładem była sprawa Czerwonej Korei, Coinrail, która, przez działania przestępcze, straciła około 36 milionów dolarów. Crypto-fani mogą pamiętać, że cyberatak natychmiast podał cenę Bitcoina spadającego o 10%. 

Grupa IB odkryła, że ​​od 2016 r. do 2017 r. liczba wycieków danych, związanych z kryptowalutami wzrosła o 369%, a pierwszy miesiąc 2018 r. ustanowił rekord. Naukowcy stwierdzili, że ze względu na rosnące zainteresowanie kryptowalutami i branżą blockchain, w styczniu liczba incydentów wzrosła o 689% w porównaniu do średniej miesięcznej w 2017 roku.

Głównymi celami ataków są USA, Rosja i Chiny, a co trzecią ofiarą jest Amerykanin. USA obsługuje także 56,1% serwerów C&C, należących do przestęców kryptowalutowych. Atakujący stosują proste metody inżynierii społecznej i bardziej zaawansowane trojany, wykorzystując narzędzia, takie jak AZORult i Pony Formgrabber oraz Qbot. Wykorzystują oni również narzędzia służące wcześniej w atakach bankowych.

Dariusz Woźniak, Inżynier techniczny Bitdefender z firmy Marken zauważa, że brak właściwych zabezpieczeń może być katastrofalny w skutkach. Straty są milionowe, a większość z potentatów kryptowalutowych pracuje i gromadzi fundusze, nie myśląc o tym, że tak samo łatwo jak je zarobili, mogą je również stracić. Zaufanie do firm, które zapewniają portfele na kryptowaluty jest błędem, ponieważ to tak nowy biznes, że nikt jeszcze nie zabezpieczył się w sposób właściwy. Wszystko to powinno odbywać się w czystym środowisku z najlepszą możliwą ochroną antywirusową i szyfrowaniami takimi jak w banku, a przede wszystkim z kilkupoziomowym uwierzytelnianiem logowania i transferów.

Źródło: Bitdefender