Internet nie musi wiecznie przechowywać zdjęć Twojego obiadu. Możliwe, że za Snapchatem powstanie nowa fala e-usług, które będą oferować informację jednorazowego użytku. Powstanie zmazywalny internet, który może zachwiać biznesem Google czy Facebooka.
reklama
Z pewnością słyszeliście o serwisie Snapchat. Było o nim głośno zwłaszcza wówczas, gdy miał on odrzucić ofertę przejęcia przez Facebooka za 3 mld dolarów. Mówi się też, że Snapchat znacznie lepiej niż Facebook radzi sobie ze zdobywaniem popularności wśród młodych ludzi.
Obecnie nie wiadomo, czy Snapchat może naprawdę zagrozić Facebookowi. Nie wiadomo, czy Snapchat w ogóle przetrwa, czy stworzy jakiś sensowny model zarabiania. Pojawiają się jednak sugestie, że Snapchat może dać początek serwisom nowego typu, w których opublikowana informacja jest dostępna tylko przez pewien czas, po czym jest usuwana. Farhad Manjoo na łamach Washington Post określił to zjawisko jako "Erasable Internet", czyli internet zmazywalny.
Czy dziennikarz znanej gazety na siłę doszukuje się nowego trendu w jednym startupie? Może tak być, ale warto zauważyć, że internet w pewnym sensie już stał się zmazywalny.
Twitter i Facebook nauczyły nas korzystania z informacji jednorazowego użytku. Teoretycznie można przeglądać stare tweety i wpisy na Facebooku, ale raczej tego nie robimy. Śledzimy tylko to, co jest tu i teraz. Facebook majstruje przy swoich algorytmach właśnie po to, aby optymalnie wybrać dla nas informacyjne jednorazówki.
Można chyba powiedzieć, że Facebook i Twitter przygotowały nas mentalnie do zmazywalnego internetu. Teraz Snapchat wykonał kolejny krok w tym kierunku, także od strony technicznej. Zaoferował e-usługę, która pozwala dzielić się informacją ze znajomymi tu i teraz, bez obowiązkowego tworzenia archiwum tych informacji. Czy ta filozofia nie ma znaczenia dla popularności Snapchata? Może mieć tym bardziej, że coraz więcej młodych ludzi rozumie zagrożenia związane z internetem, który pamięta wszystko.
Zmazywalny internet, jeśli stanie się popularniejszy, może dawać poczucie większej prywatności. Oczywiście takie usługi nadal mogą być celem różnych ataków, nadal mogą być celem inwigilacji ze strony władz. Usługodawcy nadal będą zbierać pewne informacje, np. o urządzeniach, lokalizacji użytkownika, czasie dostępu itd. Nie trzeba jednak tak bardzo się obawiać, że głupia fotka sprzed lat nagle stanie się powodem do wstydu.
Jeśli zmazywalny internet stanie się popularny, może to mieć ciekawe konsekwencje dla całego internetu. Najpopularniejsze usługi Facebooka czy Google bazują na takim internecie, który pamięta wszystko, co zrobiłeś. Google i Facebook lubią przekonywać reklamodawców, że wiedzą o ludziach wszystko i wiedzą, do kogo skierować reklamę.
Zmazywalny internet może zaszkodzić "internetowi pamiętliwemu". Może sprawić, że utarte modele biznesowe przestaną działać i to jeszcze zanim wykształcą się nowe. Takie okresy przejściowe zawsze są trudne, ale internet nie zawsze rozwijał się na mocnych podstawach biznesowych. Właściwie można odnieść wrażenie, że rozwój e-usług szedł na przekór staremu porządkowi.
Oczywiście nie mam zamiaru wmawiać Wam, że zmazywalny internet to ważny trend, który już teraz zaczyna rządzić siecią. Wydaje się jednak, że jest to ciekawe zjawisko, które będzie trzeba obserwować w przyszłości. Przełom nowego i starego roku jest zresztą dobrym okresem do rozmyślań na takie tematy.
Czytaj także: Program do przewidywania przyszłości? Microsoft nad tym pracuje
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Polityk broniąca porno-cenzury sama padła jej ofiarą. Ciekawa lekcja z UK
|
|
|
|
|
|