Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

57-letni Zhang Shihe nie jest typowym aktywistą. Emerytowany Chińczyk, niegdyś pracujący na wysokim szczeblu w branży reklamowej, dzięki swojemu blogowi i pomocy internautów uratował 14 bezdomnych ludzi z ulic Pekinu.

Początki akcji

Zimą 2007 roku Zhang napisał na swojej stronie o zastraszająco trudnych warunkach życia bezdomnych po chińskim boomie ekonomicznym – wyrzuceni na ulice stolicy nie mają perspektyw na godne życie. Reakcja w kraju, gdzie mieszka ponad 384 mln internautów, była natychmiastowa i bardzo hojna – dotacje spływały.

Rok później Zhang Shihe mógł już założyć przeznaczone dla potrzebujących schronisko w Daxing, około 30 kilometrów od centrum miasta. Zjawisko bezdomności uwidacznia pewnego rodzaju porażkę rządu i jest drażliwym tematem – stwierdził. W Chinach, kraju o 1,3 mld ludzi, siatka zabezpieczeń socjalnych jest zawodna, a opcje dla bezdomnych są ograniczone. Zwykli ludzie stają się coraz bardziej świadomi ponurych warunków, w których wielu bezdomnych jest zmuszonych żyć. Mimo iż w mediach powstało wiele relacji dotyczących tego problemu, nic nie uległo zmianie. Tej zimy w stolicy śmierć poniosło dwóch bezdomnych. Zdarzenie zostało szeroko skrytykowane w internecie na forach dyskusyjnych.

Sytuacja bezdomnych w Pekinie

Dotąd nie opublikowano oficjalnej liczby bezdomnych mieszkających w Pekinie. Niektórzy z nich żyją w nędzy i są niepełnosprawni. Jedni przybywają do Pekinu z różnych prowincji, by złożyć skargi na ich lokalne rządy. Inni migrują do stolicy w poszukiwaniu pracy. Wszyscy śpią na powietrzu w trudnych warunkach, woląc stawiać czoła temperaturom, które tej zimy spadły do -15° C, niż skorzystać z możliwości noclegu w jednym z 18 przytułków. Boją się przeludnionych pokojów i przemocy fizycznej ze strony strażników.

Bezdomni, którzy zjawią się w przytułku, muszą wziąć pod uwagę, że mogą zostać przymusowo odesłani do swoich domów. Przeważnie bezdomni, których większość  pochodzi z innych części kraju, nie nadają się do rozwiązania, jakim są schroniska – wyjaśnia Tang Jun z Academy of Social Science. – Po kilku dniach, są oni tak czy siak znowu na ulicy lub zostają siłą odesłani do swoich rodzinnych miast. To jednak bezcelowe rozwiązaniewcześniej czy później i tak tu wrócą.

>> Czytaj także: USA vs. Chiny: USA interweniują

Wang, którego niepełnosprawna umysłowo żona przyjechała od Pekinu i dołączyła od niego, zostawiając w północnej prowincji dom i ich trzy córki, wychowywane przez przyjaciół i krewnych. On i inni ludzie wspomożeni przez Hanga nie muszą już błagać, by pozostać przy życiu. Pracują jako wędrowni handlarze, sprzedając mapy w turystycznym obszarze centralnego Pekinu. W ruchliwy dzień każdy z nich zarobi 10 yuanów (1,5 dolarów). W weekendy Hang przyjeżdża ich odwiedzić, zaopatrzony w jedzenie i ubrania. To internauci z całych Chin przysyłają do nas te rzeczy – mówi.

Obawa bloggerów przed represjami

Dziś Zhang Shihe nie chce, żeby jego pomoc przybrała szerszego rozmiaru i nie jest zainteresowany zakładaniem fundacji lub innych tego typu organizacji. Woli ten dyskretny, prywatny akt dobroci. Nie mam swojej organizacji, ale sam nie jestem ich przeciwnikiem. Wiem, co władze będą tolerować i mimo tego, iż są czasem zirytowane tym, co robię, nigdy nie byłem naprawdę zastraszony – dodaje.

Mówiąc o cenzurze w sieci, warto przypomnieć o głośnym konflikcie USA i Google z władzami Chin. W państwie, w którym istnieje 3,68 milionów stron internetowych oraz 180 milionów blogów, wolność słowa i wypowiedzi w internecie gwarantuje konstytucja, a sam rząd aktywnie wspiera rozwój globalnej sieci, widząc w tym szansę na awans cywilizacyjny.

Odpowiadając na zarzuty ze strony USA, Ma Zhaoxu, rzecznik chińskiego ministra spraw zagranicznych, ostro sprzeciwił się zarzutom o rządową kontrolę internetu. Kwestią sporną jest cenzurowanie wyników wyszukiwania w Google (więcej w artykule pt. Chiny: USA nie muszą nam dawać lekcji odnośnie internetu). Firma Google poinformowała też opinię publiczną o grudniowych atakach na konta pocztowe w Gmailu. Celem byli działacze na rzecz praw człowieka w Chinach, dlatego też od razu podejrzenia padły na władze w Pekinie. Amerykańska firma ogłosiła, że wyłącza część filtrów cenzurujących wyniki wyszukiwania, grożąc wycofaniem się z Państwa Środka, jeśli cenzura nie zostanie złagodzona.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Źródło: Yahoo News, DI