Najczęściej słowo "ochotnik" w zestawieniu z internetem i komputerami oznacza członka społeczności open source lub wikipedystę. Okazuje sie jednak, że przez internet można aktywnie pomagać także organizacjom humanitarnym i robi to coraz więcej osób.
Internauta nie może za pomocą komputera i łącza pomóc przy nalewaniu zupy, ale może dla ludzi potrzebujących uruchomić stronę WWW, która opowie światu o dotąd nie zauważanych problemach. Można również pomagać przy tłumaczeniach dokumentów, przygotowaniach różnego rodzaju kursów oraz przy nadzorze nad młodzieżą.
Przedstawiciele organizacji InterConnection, która zrzesza webmasterów-ochotników, przyznaje, że najlepiej byłoby wysłać człowieka gdzieś w świat, aby nauczył innych posługiwania się Siecią. Jest to jednak rozwiązanie niezwykle drogie, a zaangażowanie się w ochotniczą budowę stron internetowych nie wymaga tak dużego poświecenia.
Liczba osób działających charytatywnie w Sieci rośnie, tak samo jak rośnie liczba internautów. Organizacja VolunteerMatch z SanFrancisco podaje, że obecnie 14% działających dla niej wolontariuszy robi to wirtualnie. W roku 1998 liczba ochotników online wynosiła zaledwie 1%.
Francisco Filho, pracownik ONZ w Brazylii, przyznaje, że początkowo był sceptycznie nastawiony do pomocy internautów. Zmienił zdanie, gdy okazało się, że dzięki Sieci ma dostęp do profesjonalnych tłumaczy mówiących po angielsku, hiszpańsku i francusku. Jak twierdzi, znalezienie podobnych specjalistów w miejscu jego pracy (Brazylia), byłoby raczej niemożliwe.
Nie da się też ukryć, że taka działalność będzie dobrą szkołą dla tych, którzy chcą się podszkolić w dziedzinie projektowania stron WWW i chcieliby mieć interesujący wpis w swoim CV. Choć pomoc wydaje się wirtualna, to wymaga od wolontariusza poświecenia prawdziwego czasu i może się przełożyć na odczuwalne dla ludzi potrzebujących efekty.