Twórca Google Readera twierdzi, że nie warto wykorzystywać swojego pomysłu w Google, bo ta firma nie sprzyja już innowatorom. Niby zachęca do własnych projektów, ale najważniejsze jest dla niej Google+.
reklama
Wczoraj Google Reader miał swój ostatni dzień, dziś już go nie ma. O zamknięciu tej usługi napisano dużo. Nie da się ukryć, że była to usługa dość udana, lubiana przez wiele osób, której największą wadą była niezgodność z trendem społecznościowym.
Czy coś można jeszcze do tego dodać? Owszem. Choć Google Reader umarł, nadal żyje jego twórca - Chris Wetherell. Forbes opublikował bardzo ciekawy artykuł na temat tego, co dzisiaj ten człowiek sądzi o Google Readerze, a także o samej firmie Google.
- Jeśli masz wielki pomysł, może być łatwiej opuścić firmę. (...) zamiast szukać sposobu, by zbadać go w Google i wtedy Google powie za kilka lat "Nieważne, ile milionów ludzi używa tej rzeczy, mamy teraz większe zmartwienia" - mówił Wetherell (zob. Google Reader Founder: I Never Would Have Founded Reader Inside Today's Google).
W tym miejscu warto dodać, że Wetherell nie pracuje już w Google. Skupił się na rozwoju własnej aplikacji Avocado, przy której pracuje wraz z inną byłą pracownicą Google. Jego przypadek jest dobrym dowodem na to, że wyszukiwarkowy gigant nie jest firmą tak bardzo wspierającą innowacyjność swoich pracowników, jak zwykło się sądzić.
Zazwyczaj Google przedstawiana jest jako ognisko innowatorów. W książkach i artykułach o Google możemy poczytać o tym, że pracownicy mają przeznaczać część czasu pracy na własne projekty. Ponadto przedstawiciele Google lubią mówić o "inkubowaniu startupów wewnątrz Google". Warto tu przypomnieć choćby wywiad Dziennika Internautów z Donem Dodgem, w którym poruszono ten temat.
Niestety to "inkubowanie pomysłów" nie wiąże się z realną troską o projekty, z prawdziwym zaangażowaniem w ich rozwój. Firma gotowa jest przejąć kontrolę nad pomysłami pracowników, ale może tę kontrolę wykorzystać, by projekt zamknąć.
Nie zawsze tak było. Niegdyś firma Google miała istny bałagan w swoich usługach i wydawało się, że była gotowa hodować wszystkie pomysły bez końca. Nie dążyła nawet do integrowania usług. Zmiany w tym zakresie przyniosły rządy Larry'ego Page'a, który zawsze wydawał się beztroskim geekiem, a jednak zamknął wiele projektów.
Co więcej, Larry Page zaczął się bardzo skupiać na Google+. Integrowanie wszystkich projektów z Google+ samo w sobie nie jest złe, ale dodatkowo zaczęło się wpychanie internautom tej usługi społecznościowej na siłę. Doszedł do tego nacisk na politykę prawdziwych nazwisk, jak na Facebooku. Chris Wetherell zauważył, że teraz każda nowa usługa Google konkuruje z Google+. To może frustrować innowatorów.
Oczywiście nie można wymagać od Google, aby utrzymywała ona ogrom nieużywanych i nieudanych usług. Google Reader wydawał się jednak całkiem udany, miał lojalnych użytkowników i przy odrobinie chęci mógłby zostać zintegrowany z Google+.
Już wcześniej zauważaliśmy, że zamknięcie Goole Readera zmniejszyło zaufanie internautów do Google, bo po co uzależniać się od e-usługi, która lada dzień może zniknąć? Teraz widzimy, że również inżynierowie tracą wiarę w ducha innowacji charakteryzującego rzekomo Google.
Czytaj także: Czytnik Google zostanie zamknięty. Na co się przesiąść?
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|