Spór o wirtualną ziemię rozstrzygnie sąd
Marc Bragg oskarżył Linden Lab - właściciela gry Second Life - o bezprawne zagarnięcie jego wirtualnej posiadłości i usunięcie konta. Sprawą zajmie się prawdziwy sąd federalny.
reklama
Firma Linden Lab przez długi czas utrzymywała, że nabywana w Second Life wirtualna ziemia, a także wszystkie budynki czy przedmioty należą do graczy. Posiadali pełne prawa do swej wirtualnej własności. Mogli więc nimi swobodnie handlować, także w świecie realnym.
Aby zacząć swą przygodę w wirtualnym świecie, należy najpierw kupić ziemię (w rzeczywistości kupuje się miejsce na serwerze), a to uczynić można biorąc udział w aukcji. Linden Lab zarzuca Braggowi, że kupił działkę nielegalnie, a także znacznie poniżej jej wartości. Aukcja była bowiem niedostępna dla wszystkich potencjalnych graczy, a Bragg wszedł na jej stronę zmieniając numer ID w adresie internetowym - czytamy w serwisie Ars Technica.
Poszkodowany argumentuje, że to wina firmy, która pozwoliła mu nabyć coś, czego - według niej - nie powinien był kupić. Linden Lab złożyła ponadto wnioski o oddalenie pozwu z powodu braku jurysdykcji, a także o doprowadzenie do arbitrażu. Sąd oba wnioski odrzucił uzasadniając, że warunki, na które każdy gracz się zgodził, umożliwiają rozstrzyganie sporów w realnym świecie, na podstawie prawa stanu Kalifornia.
Gracz domaga się od firmy 8 tysięcy dolarów odszkodowania. Jest to pierwsza tego typu sprawa, która jednak może mieć wpływ na inne gry, gdzie gracze operują wirtualnymi i prawdziwymi pieniędzmi.