Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Rządowy podręcznik jest do zdzierania.... ale nie z rodziców

05-09-2014, 09:16

Rodzicu! Twoje dziecko powinno dostać darmowy podręcznik do domu i nawet jeśli go zniszczy, to nie będzie wielki koszt. Warto o tym wiedzieć, ale także zrozumieć, dlaczego szkołom nie przychodzi łatwo dzielenie się z uczniami darmowym podręcznikiem.

Darmowy podręcznik - jakie zasady?

Z początkiem tego roku szkolnego pojawiły się w szkołach darmowe, tzw. rządowe podręczniki. Oczywiście to oznaczało nowe problemy, np. pojawiły się wątpliwości dotyczące opłat za zniszczenie podręcznika. Nie wszyscy też wiedzą, czy nowe podręczniki dotarły do szkół i czy dzieci mogą je brać do domu. W związku z tymi wątpliwościami Ministerstwo Edukacji Narodowej przedstawiło zestaw wyjaśnień. Oto one:

  • Nie ma zakazu, by dziecko korzystało z „Naszego elementarza” w domu. Prawdą jest, że szczegółowe zasady wypożyczania podręczników uczniom określa dyrektor szkoły, ale zdaniem MEN nie ma racjonalnej przesłanki zakazania dzieciom korzystania z książki w domu. Co z tego wynika w praktyce? Jeśli dyrektor szkoły Twojego dziecka zakazał zabierania podręczników do domu, dyskutujcie z nim i powołajcie się na stanowisko MEN.
  • 4,34 zł – taki jest koszt każdej z czterech części podręcznika „Nasz elementarz". Tylko takiej kwoty może zażądać szkoła od rodziców ucznia w przypadku uszkodzenia, zniszczenia lub niezwrócenia podręcznika.
  • Ani dyrektor ani nauczyciel nie mają prawa żądać od rodziców zakupu materiałów ćwiczeniowych lub edukacyjnych do zajęć obowiązkowych. Chodzi tu zwłaszcza o dodatkowe karty pracy, ćwiczenia itd.
  • Szkoły dostały podręczniki do dnia 22 sierpnia. Jeśli zamówiły, to dostały.
  • Szkoły dostały nie tylko podręczniki, ale też dotację celową na zakup podręcznika do nauki języka obcego lub materiałów edukacyjnych zastępujących ten podręcznik oraz na zakup ćwiczeń. Nauczyciel może podjąć decyzję, że nie chce korzystać z „tradycyjnych” ćwiczeń, ale wówczas środki z dotacji szkoła może przeznaczyć np. na ksero, toner, drukarkę.
  • „Nasz elementarz” składa się z czterech części. Z pierwszej części uczniowie będą się uczyć przez pierwsze trzy miesiące roku szkolnego (wrzesień, październik, listopad), z drugiej – przez kolejne trzy (grudzień, styczeń, luty), z trzeciej przez dwa miesiące (marzec, kwiecień), z czwartej – przez ostatnie dwa miesiące roku szkolnego (maj, czerwiec). Nie jest tak, że z pierwszej części dzieci uczyć się będą cały rok.
  • Na stronie „Naszego elementarza” są materiały dla nauczycieli. Zwracaliśmy wcześniej uwagę na to, że poradnik dla nauczycieli był chroniony prawem autorskim. Warto odnotować, że teraz jest na licencji Creative Commons. Miło!

Powyższa lista wiele wyjaśnia. Jeśli macie dodatkowe pytania, możecie je przesłać na adres redakcji. Postaramy się odpowiedzieć lub dopytamy gdzie trzeba.

Szkoła i mentalność muzealna

Nie możemy się też powstrzymać, aby nie zastanowić się nad źródłem problemów z podręcznikami. Skąd komuś mogło przyjść do głowy, że dziecko nie może dostać podręcznika do domu? Odpowiedź jest prosta. W polskiej szkole wciąż stykamy się z mentalnością muzealną. Chodzi o przekonanie, że rekwizyty edukacyjne służą najwyżej do oglądania. Dziecko ma je szanować i najlepiej niech ich nie dotyka.

Są oczywiście takie szkolne eksponaty, do których dzieci są dopuszczane. Tak jest z komputerami, przy których można robić określone rzeczy. No dobrze, ale gdyby tak... pozwolić dzieciom na rozkładanie i składanie komputerów? Może powinniśmy pozwolić na eksperymenty np. z innymi systemami operacyjnymi? Osobiście znam szkołę, gdzie nauczyciel pozwalał uczniom instalować Linuksa na szkolnych komputerach. Uczniowie chętniej eksperymentowali na sprzęcie, który do nich nie należał, a przy okazji zyskali nowe doświadczenie.

Sonda
Czy zetknąłeś się z mentalnością muzealną w szkole?
  • tak
  • nie
  • nie mam zdania
wyniki  komentarze

Wiem oczywiście, że filozofia „nie dotykaj” wynika często z braku zasobów, także finansowych. To osobny problem, ale do pokonania. Znam szkołę, gdzie nauczycielka muzyki zachęca uczniów do budowania własnych instrumentów perkusyjnych i czasem przynosi na lekcję własne instrumenty. Są i takie szkoły, które mają własne instrumenty, ale te „eksponaty” leżą w szafie zamknięte na klucz. No wiecie... żeby się nie zniszczyły. 

Nie we wszystkich szkołach panuje mentalność muzealna. Wiele zależy od dyrektorów i nauczycieli. Ciągle zachodzą zmiany na lepsze, a darmowy podręcznik może się niechcący do tego przyczynić. Jego egzemplarze muszą być używane, rozdawane, czasem będą niszczone. Nie jest to tak tragiczne, jak może się początkowo wydawać.

Uwaga: zdajemy sobie sprawę, że wymieniamy w tym tekście głównie stanowiska MEN, których praktyczna realizacja może być z różnych przyczyn utrudniona. Nie chcemy, byście odbierali ten tekst tylko jako narzekanie na nauczycieli lub dyrektorów. Jeśli wskazujemy jakieś wady polskiej szkoły, to ze świadomością, że ich istnienie wynika z konstrukcji całego systemu, nie tylko z winy nauczycieli. Ten tekst ma informować rodziców o tym, czego mogą oczekiwać. Jeśli macie jakieś istotne spostrzeżenia dotyczące problemów z praktycznym wdrożeniem darmowych podręczników, piszcie do nas. 


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *