Podobno Steve Jobs, pracując nad pierwszą wersją systemu Mac OS, zażyczył sobie, żeby wszystkie okienka miały kształt prostokąta z zaokrąglonymi rogami. W 1981 roku stworzenie programu, który umiałby szybko generować tego typu obiekty, było trudne. Mimo to szef Apple’a tak długo obstawał przy swoim, aż w końcu dopiął swego. Dlaczego było to takie ważne?
reklama
To, co uważamy za estetyczne, jest po prostu wygodne dla naszego umysłu. Zaokrąglone prostokąty, przy których upierał się Jobs, są jednym z wielu podobnych przykładów. Choć czasami ciężko w to uwierzyć, nasza percepcja jest wynikiem milionów lat ewolucji. To powinno przekładać się na sposób, w jaki funkcjonują i jak wyglądają przedmioty oraz przestrzeń wokół nas.
– Designerzy i producenci muszą pamiętać, że efekt ich pracy nie może być jedynie przyjemny dla oka, ale powinien być jeszcze wygodny, nie tylko z perspektywy funkcjonalności, ale też wygody jego odbioru przez nasz mózg. To, co dla jednych jest atrakcyjne, dla innych oczywiście takie być nie musi. Czasem jednak nie jest to jedynie kwestia gustu, ale także tego, jak nasz umysł odbiera różne kształty i wzorce. Oznacza to, że od początku prac nad produktem warto pamiętać o tych „pierwotnych” mechanizmach ukształtowanych w trakcie ewolucji – tłumaczy Bartosz Mozyrko z firmy Cogision, zajmującej wspieraniem procesu projektowania produktów i innowacji.
Z oczywistych względów manipulowanie cięższymi obiektami wymaga od nas więcej wysiłku, dlatego robimy to wolniej. Zaskakujące jest jednak to, że podobną zależność można zaobserwować w przypadku, gdy mamy za zadanie manipulować obiektem wyłącznie w naszej wyobraźni. Ten wniosek jest wynikiem badań pracowników Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, którzy porównali czasy obrotów przedmiotów o takim samym kształcie, jednak wykonanych z innego materiału. Wiąże się to z wyobraźnią motoryczną, która ocenia, jakie partie ciała są zaangażowane do wykonania konkretnej czynności. Dlatego w myślach szybciej obrócimy plastikowy obiekt niż metalowy.
Odbieranie otaczającej nas rzeczywistości może czasami być zakłócone w inny sposób. Często spotykamy się z określeniami typu: ciepły kolor czy słodki zapach. Tego typu metafory odnoszące się do „pomieszania zmysłów” występują dość powszechnie, gdyż mózg nieświadomie może reagować na pojedynczy bodziec kilkoma zmysłami równocześnie. Niektórzy naukowcy zajmujący się psychologią rozwojową dzieci uważają, że do pewnego okresu w naszym życiu nie jesteśmy w stanie odróżnić od siebie napływających do nas sygnałów. A więc np. kolor wywołuje u noworodków nie tylko wrażenie wzrokowe, ale też słuchowe, smakowe, zapachowe czy dotykowe. W procesie biologicznego rozwoju tracimy część zbędnych połączeń w naszym mózgu, ucząc się rozdzielać informacje płynące z poszczególnych zmysłów. Osoby, które zachowały te dodatkowe połączenia w dorosłym życiu, nazywamy synestetykami.
Występowanie skojarzeń międzyzmysłowych u wszystkich ludzi zdaje się stanowić naturalną podstawę do występowania synestezji w ludzkim mózgu. Interesujące jest to, że zarówno wśród synestetyków, jak i u pozostałych osób funkcjonują podobne skojarzenia, takie jak np. łączenie wysokich czy też głośnych dźwięków z jasnymi kolorami, a niskich i cichych z ciemnymi barwami czy też negatywnymi emocjami.
Wielu artystów było synestetykami. Według jednej z anegdot Franciszek Liszt pouczał orkiestrę, aby grała „bardziej niebiesko”. Podobno Marilyn Monroe, słysząc dźwięki, widziała wibracje, a dla rosyjskiego pisarza Vladimira Nabokova litery miały różne kolory. Wielu innych wywoływało u siebie wrażenie synestetyczne dzięki środkom psychoaktywnym.
Łączenie nazw z obrazem jest dużo bardziej powszechne, niż nam się wydaje. Badania Bartosza Mozyrko z firmy Cogision rzucają nowe światło na to, jak ludzie kojarzą nazwy z pewnymi typami kształtów. Okazało się, że w określonych warunkach ludzie preferują łączenie pewnych nazw z konkretnymi kształtami. Ponad 75% przebadanych osób przyporządkowało nazwę „Kiki” do kształtu o ostrych krawędziach, a 70% obły kształt nazwało „Bubu”. Okazało się, że mózg w sposób naturalny łączy literę „i” z kształtami ostrymi, a „u” z obłymi. Podobną zależność wykazano w stosunku do spółgłosek, gdzie R,K,Z,T zostały uznane za najostrzejsze, a M,B,S,P za najbardziej obłe.
– Wniosek jest jeszcze jeden – szybciej i lepiej zapamiętujemy pasujące do siebie pary bodźców. Jest to cenna informacja dla wszystkich, którzy zakładają firmę czy wprowadzają nowy produkt na rynek. Jeżeli kształt logo dostosujemy do nazwy, to taka konfiguracja będzie łatwiejsza do zapamiętania – dodaje Bartosz Mozyrko.
Konsultanci od namingu dopiero teraz odkrywają, że proste dźwięki posiadają pewną moc. Na przykład, nazwa "BlackBerry" sugeruje dostępność. Co więcej, wyraz "berry" (ang. jagoda) kojarzy się również z czymś mniejszym w odniesieniu do konkurencyjnych urządzeń. Według fonologicznych badań firmy Lexicon respondenci oceniali dźwięk „b” jako najbardziej sugerujący stan relaksacji. Innymi słowy, dwie litery „b” w nazwie wskazują, że korzystanie z urządzenia nie będzie wymagać wcześniejszego zapoznania się z 200-stronicową instrukcją.
Te wszystkie zależności, umiejętnie dobrane, pozwalają wywołać konkretne uczucia. Dzięki odpowiedniemu doborowi nazwy, koloru, dźwięku, a nawet interfejsu producent jest w stanie wywołać w konsumencie pożądane emocje. Produkując urządzenie, które będzie wymagało od użytkownika kreatywności, warto zadbać, aby jego głównymi cechami były jasne kolory i spokojne dźwięki. Natomiast jaskrawe barwy i wysokie tony zmuszają do skupienia.
Co więcej, japońscy naukowcy – Masaaki Kurosu i Kaori Kashimura – dowiedli, że przedmioty, które wydają się atrakcyjniejsze, są zarazem uważane za bardziej wygodne w użyciu. Przyczyną tego jest samo nastawienie, które ma wpływ na postrzeganą użyteczność produktu. Nie zawsze musi się ona zgadzać z „faktyczną” użytecznością. Jeśli produkt wywołuje w nas pozytywne uczucia, automatycznie stajemy się również bardziej kreatywni podczas jego użytkowania. To sprawia, że będziemy skłonni spędzić o wiele więcej czasu, ucząc się korzystania z nowego oprogramowania, jeśli wywołuje u nas pozytywne doznania na poziomie estetycznym. W sytuacji, gdy interfejs zniechęci nas swoim „look & feel”, bardzo możliwe, że po kilku minutach poddamy się i powiemy, że jest nieużyteczny.
– To doświadczenie stawia design w zupełnie nowym świetle. Pokazuje, że dobry wygląd potrafi wpływać nie tylko na wrażenia estetyczne – na poziomie emocjonalnym, ale też typowo użytkowe – na poziomie funkcjonalnym. Tych poziomów jest oczywiście znacznie więcej. Pamiętajmy jednak, że design to także, a może przede wszystkim, szukanie rozwiązań, które sprawiają, żeby wszystkie te poziomy ze sobą współgrały – podsumowuje Bartosz Mozyrko.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*