Wytwórnie muzyczne dają na nowych artystów większy odsetek swoich przychodów niż producenci leków na badania farmaceutyczne - dowodzi Międzynarodowa Federacja Przemysłu Fonograficznego (IFPI). Jej najnowszy raport ma przekonać, że bez wytwórni nie będzie nowych artystów. Czy naprawdę?
reklama
Na łamach Dziennika Internautów już nie raz krytykowałem antypirackie raporty, które mówią o kosmicznych stratach przemysłu nagraniowego z powodu piractwa. Te raporty z liczbami wyssanymi z palca są o tyle fascynujące, że mogą wpływać na kształtowanie prawa, nawet jeśli nikt tych raportów nie widział na oczy.
Okazuje się jednak, że te propagandowe dzieła mogą dotyczyć nie tylko piractwa. Międzynarodowa Federacja Przemysłu Muzycznego (IFPI) wydała ostatnio raport dotyczący inwestowania w młode talenty. Dokument pt. Muzyka jako inwestycja jest dostępny w wersji polskiej, zamieszczamy go również pod tym tekstem.
Ten raport jest czymś w rodzaju rozprawy traktującej o tym, że wytwórnie muzyczne wkładają ogromne pieniądze w młode talenty i nie jest prawdą, że artyści mogliby sami siebie promować albo utrzymywać. Oto wybrane liczby z raportu.
Te liczby - jak wszystkie informacje w raporcie - mogą robić na nas wrażenie dopóki się nad nimi nie zastanowimy.
Zainwestowanie 4,5 mld w nowych artystów robi wrażenie, ale raport nie daje punktów odniesienia do tej liczby. Wytwórni fonograficznych na świecie jest dość sporo i nie wiadomo, które ujęto w raporcie. 4,5 mld dolarów to dużo pieniędzy, ale nie wiadomo, czy to dużo w odniesieniu do wszystkich środków przemysłu muzycznego.
Więcej powie nam informacja, że wytwórnie zainwestowały w artystów 16% swoich przychodów. Śmieszne jest jednak porównywanie tych inwestycji z działaniami badawczo-rozwojowymi firm farmaceutycznych albo producentów oprogramowania. Po prostu czym innym jest tworzenie sztuki, a czym innym tworzenie leku, który ma leczyć. Wydatki na badania farmaceutyczne mogą się nigdy nie zwrócić, natomiast możemy być niemal pewni, że inwestycja w średnio fałszującą nastolatkę może przynieść wytwórniom muzycznym jakiś przychód.
Śmieszne jest również mówienie o tym, że wypromowanie artysty może na dużym rynku kosztować 1,4 mln dolarów. Prawda jest taka, że promowanie wszystkiego na dużym rynku jest kosztowne, ale z zasady takiej promocji nie funduje się każdemu młodemu artyście. Taka promocja to inwestycja w wybranych artystów z oczekiwaniem na zwrot.
W raporcie Muzyka to inwestycja jest mowa o tym, że artyści sami się nie utrzymają. Mimo wszystko w raporcie odnotowano, że dziś artyści zgłaszają się do wytwórni jakby na późniejszym etapie kariery.
Prawdą jest, że niektórzy artyści pukają do drzwi wytwórni na późniejszym etapie swojej kariery, niż to miało miejsce w przeszłości. Często zdobyli już zainteresowanie fanów swoją twórczością, a nawet wydali własne nagrania. "Na portalu YouTube można obejrzeć klipy wyprodukowane przez młodych artystów, którzy korzystają z tej technologii, odkąd skończyli 11 lat" – mówi Teresa LaBarbera Whites z Columbia Records. – "To pokolenie ma niespotykany wcześniej dostęp do zasobów, które pomagają im rozwijać własną twórczość."
Nie wiem, co Wy o tym sądzicie, ale moim zdaniem powyższy fragment sugeruje, że inwestowanie w poszukiwanie i rozwój młodych talentów stało się o wiele łatwiejsze. Dziś wytwórnie mogą wybierać spośród osób, które mają pewne doświadczenie nawet na scenie i w studio. Ci artyści potrafili bez wsparcia wytwórni zainteresować swoją twórczością jakąś grupę osób.
Oto inny ciekawy fragment z raportu.
Atlantic Records rozwija współpracę z piosenkarzem i kompozytorem Edem Sheeranem - Brytyjczykiem, który sam wydał swój album i zdobył popularność w mediach społecznościowych, lecz w pewnym momencie zrozumiał, że bez wsparcia wytwórni fonograficznej nie uda mu zmienić milionów odsłon na YouTube na prawdziwą karierę muzyczną. (...)
Alejandro Sanz, hiszpański artysta, który podpisał kontrakt z Universal Music w 2011 r., chciał zaistnieć na rynku Ameryki Łacińskiej. Na jesieni 2012 r. miał się ukazać jego album, lecz w międzyczasie Sanz został jurorem w meksykańskiej wersji telewizyjnego programu „The Voice”. Według Jesusa Lopeza: "Z tego projektu oraz kilku prywatnych koncertów udało mu się wypracować określone zyski, co wzmocniło jego pozycję w momencie wydania albumu".
Na podstawie tych historii nie można się oprzeć wrażeniu, że przemysł muzyczny nie szuka "młodych talentów". On szuka gotowych do wypromowania, częściowo dojrzałych artystów, którzy mogą konkurować z jego dotychczasowymi produktami. Jeśli na takich artystów wydaje się 16% przychodów, nie jest to inwestycja "badawczo-rozwojowa". Jest to raczej "przejęcie udanego biznesu", wpięcie go do własnej oferty i promocja.
Z powyższych powodów trudno mi przełknąć te porównania do inwestycji w badania farmaceutyczne.
Warto jeszcze zauważyć, że jeśli uda się wypromować nowego artystę, to najczęściej piraci będą kupować jego nagrania.
Poniżej raport IFPI spolszczony przez ZPAV.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|