Dane instytucji publicznych dostępne po prostu do pobrania, tak po prostu, bez wniosków - tę piękną ideę miała w naszym kraju zrealizować Ustawa o otwartych zasobach publicznych. Niestety ta ustawa może okazać się bublem, ale czy z tego powodu ideę trzeba porzucić?
Zaledwie 10 dni temu Dziennik Internautów pisał o tym, że twórcy darmowych map mają problem z dostępem do danych wytworzonych za pieniądze polskich podatników. Pisaliśmy też o problemach z dostępem do wzorów znaków drogowych oraz rozkładów jazdy MPK w Krakowie.
Za każdą z tych absurdalnych sytuacji kryje się jeden problem - ograniczony dostęp do informacji publicznej. Polskie instytucje publiczne teoretycznie powinny udostępniać obywatelom swoje dane, także do celów komercyjnych. Skoro instytucje utrzymywane z podatków i tak produkują mapy, dane prawne, dane meteorologiczne i inne informacje, dlaczego nie wykorzystać ich wielokrotnie w celu tworzenia nowych e-usług?
W chwili obecnej to ponowne wykorzystanie informacji publicznej jest teoretycznie możliwe, na mocy Ustawy o dostępie do informacji publicznej. W praktyce jest inaczej. Różne instytucje odmawiają wydawania informacji publicznej mówiąc: "przepraszamy, ale informacja, o którą prosicie, nie jest publiczna". Potem sądy potwierdzają, że to jednak jest informacja publiczna, ale to nie oznacza końca barier.
W grudniu ubiegłego roku Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji (MAC) wymyśliło sposób na uporanie się z problemem. Zaproponowało stworzenie nowej ustawy - o otwartych zasobach publicznych.
Ustawa ta miała określić sposoby tworzenia otwartych dla wszystkich obywateli zbiorów informacji. Byłyby one dostępne w systemie repozytorium, bez kreowania dalszych uprawnień eksploatacyjnych. Część z tych informacji mogłaby być dostępna nawet na wolnych licencjach. Przykładowo mogłaby powstać baza darmowych podręczników do pobrania i wydrukowania albo baza danych naukowych, albo zdigitalizowanych za pieniądze podatników książek.
Idea piękna, ale niestety na etapie konsultacji pojawiło się wiele zastrzeżeń. Te konsultacje miały trwać do 21 stycznia, ale MAC przedłużyło je do 5 lutego. Założenia nowej ustawy skrytykowały nawet te organizacje, które zazwyczaj walczą o wolny dostęp do informacji publicznej.
Jedną z takich organizacji jest Stowarzyszenie Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich, które zwraca uwagę m.in. na następujące wady propozycji MAC:
Inna nieprzychylna opinia pochodzi od Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Jej zdaniem:
PIIT mimo wszystko proponuje, aby wszelkie publiczne zasoby elektroniczne, które są udostępniane za opłatą, były udostępniane bezpłatnie, w tym także do ponownego użycia. Zdaniem Izby prawo nie powinno czynić różnic pomiędzy wykorzystaniem tych zasobów dla celów komercyjnych lub niekomercyjnych, zastrzegając jedynie, że zastosowane one zostaną wyłącznie w obszarze edukacji.
Jak już wspomnieliśmy, MAC przedłużyło konsultacje. Stało się jednak jasne, że w tych konsultacjach chodzi nie tylko o projekt założeń. W obecnej sytuacji można wątpić w to, czy idea ustawy o otwartych zasobach w ogóle przetrwa.
Jarosław Lipszyc z Fundacji Nowoczesna Polska namawiał na Facebooku do tego, aby brać udział w konsultacjach w serwisie mamzdanie.org, zgłaszając swoje uwagi, ale też wyrażając poparcie dla samej pracy nad ustawą o otwartych zasobach. W najbliższych dniach te wszystkie opinie posłużą do podjęcia istotnej decyzji - czy chcemy w ogóle podjąć trud zagwarantowania w prawie otwartych zasobów?
Z jednej strony prawdą jest, że kwestie dostępu do informacji publicznej regulują inne ustawy. Z drugiej strony te ustawy nie działają tak, jak powinny.
Poniżej dla zainteresowanych projekt założeń do ustawy.
Projekt założeń do Ustawy o otwartych zasobach publicznych by di24pl
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|