Dużo mówi się ostatnio o tym, jak potężna jest amerykańska NSA, agencja odpowiedzialna m.in. za program PRISM. Wiemy, że dysponuje miliardami dolarów i może mieć informacje o połączeniach społecznych pomiędzy setkami milionów osób. Mimo to jeden człowiek ukradł tej organizacji masę cennych informacji i NSA chyba nawet nie wie, co dokładnie skradziono.

Teraz okazuje się, że za tę słabość NSA może odpowiadać "niewystarczająca przepustowość".

NSA nie ma przepustowości

Przed weekendem Reuters podał, że jeszcze zanim Edward Snowden zaczął pracę jako jeden z administratorów NSA, w różnych placówkach rządowych rozpoczęto instalowanie oprogramowania do wykrywania nieautoryzowanych prób dostępu do danych. 

Możliwe, że Edward Snowden nie mógłby wynieść żadnych informacji, gdyby to oprogramowanie zainstalowano w jego biurze na Hawajach. Nie zrobiono tego jednak, gdyż NSA nie dysponowała "wystarczającą przepustowością", by instalacja oprogramowania nie przeszkadzała w efektywnych działaniach. 

Reuters dowiedział się o tej "ograniczonej przepustowości" od anonimowego źródła zbliżonego do instytucji rządowych. To źródło dodało, że z powodu kwestii przepustowości agencje wywiadu generalnie rozwijają się wolniej.

Szczegóły w tekście pt. Exclusive: NSA delayed anti-leak software at base where Snowden worked -officials.

Słabe ogniwo - fot. Shutterstock.com

Słabe punkty NSA

Zanim zaczniemy komentować przedstawioną informację, warto zwrócić uwagę na jej braki. Reuters podał tylko tyle, że problemem NSA były problemy z przepustowością (ang. bandwidth), ale nie wiadomo dokładnie, o jaką przepustowość chodzi. Można się domyślać, że o przepustowość sieci, ale również dobrze mogłoby to oznaczać braki innych zasobów.

Niezależnie od tego informacje Reutersa potwierdzają coś, o czym już wcześniej informowały amerykańskie media. NSA może być agencją bardzo sprawną w kwestii szpiegowania i jednocześnie ułomną w kwestii własnego bezpieczeństwa wewnętrznego. Może być agencją mającą niezwykłe technologie do wybranych zadań i jednocześnie będzie stosować przestarzałe metody gdzie indziej.

Szpiegowanie Meksyku - kolejny wyciek

Wczoraj niemiecki Spiegel opublikował kolejny wyciek na podstawie dokumentów Snowdena. Wynika z niego, że NSA ma specjalny wydział o nazwie TAO (ang. Tailored Access Operations), którego zadaniem jest wykonywanie szczególnie trudnych misji. Ten wydział w roku 2010 miał uzyskać dostęp do konta e-mail Felipe'a Calderona, wówczas prezydenta Meksyku. W jego poczcie agenci mieli znaleźć różnego rodzaju komunikaty ułatwiające wgląd w meksykański system polityczny i stan państwa.

Nie jest to pierwszy raz, gdy wycieki Snowdena mówią o szpiegowaniu polityków z tych państw, które wcale nie są wrogo nastawione do USA. Temat ten podejmował nawet Barack Obama, tłumacząc, że przecież wszyscy szpiegują wszystkich i jest to względnie normalne. Inni przywódcy państw, szczególnie w Ameryce Łacińskiej, nie mają tak beztroskiego podejścia do tej kwestii.

Jeśli zestawimy to razem, otrzymujemy bardzo ciekawy obraz NSA. Agencja dostała 10,8 mld dolarów na rok 2013. Szpieguje wielu ludzi z czołowymi politykami obcych państw włącznie. Mimo to nie mogła zapobiec wyciekowi i to nie dlatego, że nie wiedziała jak. Po prostu zabrakło przepustowości.

Czytaj także: Snowden w sekrecie wyniósł informacje z NSA. Skoro on mógł, inni też mogli