Tylko w minionym kwartale weszło w życie 6,5 tysiąca stron nowego prawa. Tak naprawdę nikt nie jest w stanie tego ogarnąć, a nieznajomość prawa szkodzi!
Coraz częściej mówi się o tym, że w społeczeństwie informacyjnym trzeba znać prawo. Łatwo powiedzieć, ale kto tak naprawdę zna prawo? Nawet wybitni prawnicy mają swoje specjalizacje i tak naprawdę nie orientują się we wszystkim. Poza tym Polska jako kraj ma to do siebie, że produkuje bardzo dużo prawa. Jak dużo?
Organizacja Grant Thornton policzyła, że w III kwartale tego roku w Polsce życie weszło w życie 6548 stron maszynopisu nowego prawa. To o 13,2 proc. więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku.
Co gorsza, tempo tworzenia prawa z kwartału na kwartał przyspiesza przyspiesza. W I kwartale 2015 r. wzrost wynosił "tylko" 5,5 proc. (rok do roku) a w w II kwartale "tylko" 9,1 proc.
Grant Thornton bada polskie prawo cyklicznie w ramach tzw. „Barometru stabilności otoczenia prawnego w Polsce”.
- Jeśli utrzymany zostanie przyrost z pierwszych trzech kwartałów 2015 r., to w całym 2015 r. wejdzie w życie 28018 stron nowego prawa, a więc o 2383 stron więcej niż przed rokiem. A przecież już z zeszłym roku Polska wyprodukowała najwięcej stron nowych przepisów w historii (a przynajmniej od 1918 r., odkąd zebraliśmy dane) - czytamy w komunikacie Grant Thornton.
Ciekawostka: Musielibyśmy poświęcić 3 godziny i 55 minut każdego dnia roboczego, aby być na bieżąco z nowym prawem.
Oczywiście analiza Grant Thornton ma w sobie pewne uproszczenia. Każdy obywatel ma takie obszary prawa, które w ogóle go nie dotyczą, albo dotyczą go w znikomym stopniu. Przykładowo ja nie wędkuję i aktualnie nie buduję domu, więc przepisy z tego zakresu chyba mnie nie dotyczą.
Z drugiej jednak strony musiałbym znać te przepisy aby mieć 100% pewności, że one mnie nie dotyczą. Można tu zresztą przypomnieć ustawę hazardową, która mogła wprowadzić cenzurę internetu albo pozwala na ukaranie obywatela za zdjęcie z ruletką. Nie jestem hazardzistą, nie organizuję gier, a jednak te przepisy mogą mnie dotyczyć.
Tomasz Wróblewski z Grant Thornton zauważa, że w analizie wzięto pod uwagę ustawy i rozporządzenia wydawane w Polsce. Właściwie dobrze byłoby orientować się w przepisach unijnych, a także w przepisach stanowionych lokalnie np. na terenie gminy. Różne organizacje mogą wydawać przepisy, wytyczne czy zarządzenia, które w różny sposób nas dotyczą. Wypadałoby też wreszcie przeczytać regulamin Facebooka i politykę prywatności Google, a także umowę z własnym operatorem...
Spójrzmy prawdzie w oczy. Nie jesteśmy w stanie ogarnąć regulacji, które nas dotyczą, a dobrze byłoby jeszcze poznać wyroki sądów dotyczące tych regulacji.
Inna rzecz, że oprócz powstającego prawa jest prawo projektowane. Miło byłoby mieć czas zapoznać się z projektami ustaw i rozporządzeń aby umieć ocenić poczynania polityków. No i dodajmy, że tych dokumentów nie wystarczy przeczytać. Trzeba je przeanalizować, porównać, zastanowić się nad nimi...
Dziennik Internautów podejmował już ten problem w kontekście np. prawa autorskiego, które jest bardziej skomplikowane niż można sądzić.
O problemie tym mówił również Piotr Waglowski, prawnik i kandydat na senatora, który w sierpniu udzielił wywiadu Dziennikowi Internautów.
- Była krótka i niszowa dyskusja na temat ustawy o systemie oświaty. W pewnym momencie parlament w swojej uprzejmości dodał ileś tam, chyba ponad setkę jednostek redakcyjnych, numerując je bodaj czterdzieści cztery „a”, „b”, „c” i tak aż do „x”, „y”, „z”. I to jest po prostu coś, co samo w sobie wpływa na postrzeganie tej ustawy. Natomiast ja w tej dyskusji zwróciłem uwagę, że ustawa w samym tylko 2014 roku była zmieniana 9 razy, a dotyczy przecież systemu oświaty, który musi działać przez cały rok. - mówił Waglowski.
Co gorsza, prawo w Polsce jest nie tylko gwałtownie produkowane. Bywa produkowane źle i nie zawsze wiadomo po co jest produkowane.
- Przebadaliśmy 110 projektów ustaw, które zaczęły swój bieg w rządzie w 2012 roku, czyli przeanalizowaliśmy 100% wszystkich projektów ustaw, wszystkich kwitów, jakie wyszły z rządu (...) Zadawaliśmy szereg pytań na ten temat. Patrzyliśmy na konkretny projekt ustawy i zadawaliśmy konkretne pytania, np. czy zidentyfikowano problem, który wymaga ingerencji ustawodawcy? No i wyszło nam, z tej analizy, że w przypadku 23% wszystkich tych projektów z 2012 roku w 20% przypadków w ogóle nie można znaleźć żadnej, żadnej wzmianki, żadnej informacji na temat tego, jaki jest problem społeczny, który doprowadził do stworzenia ustawy! - mówił Waglowski. Szczegóły w tekście pt. Państwo nie może nam cedzić informacji, bo informacja to władza - wywiad z Piotrem Waglowskim, systemowcem(?!).
Wydaje się, że w obliczu tego problemu powinniśmy się zastanowić, czy dobrą obietnicą wyborczą nie byłoby ograniczenie produkcji prawa. Niestety w obliczu wyborów mieliśmy "biegunkę prawną". W samym wrześniu, w ciągu trzech dni głosowań, Sejm uchwalił 65 odrębnych ustaw. To był kolejny rekord. Jeszcze nigdy w historii polskiego prawodawstwa nie przyjęto tak wielu przepisów w ciągu miesiąca.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|