Kafelkowy interfejs Nortona 360 został zaprojektowany z myślą o systemie Windows 8, w Dzienniku Internautów postanowiliśmy go jednak przetestować na starej, dobrej „siódemce”. Zobaczcie, jak się sprawdził.
Jak wiele innych programów antywirusowych, Norton 360 już podczas instalacji proponuje skorzystanie z mechanizmów bezpieczeństwa w chmurze (obejmujących m.in. funkcję Insight). Z polityki ochrony danych osobowych w programie Norton Community Watch wynika, że wiąże się to z przesyłaniem do producenta:
Symantec zapewnia, że „podejmuje określone działania, aby uniknąć zbierania osobistych informacji użytkownika”, zastrzega jednak, że takie informacje mogą do firmy trafiać np. z danymi, które usiłują wyciągnąć z komputera różne zagrożenia. Uczestnictwo w NCW można - na szczęście - anulować w dowolnym momencie. Aby to zrobić, w głównym oknie programu klikamy w Ustawienia, następnie wybieramy Ustawienia administracyjne, znajdujemy Norton Community Watch i wyłączamy tę opcję, potwierdzając swój wybór kliknięciem w przycisk Zastosuj.
Po kliknięciu w kafelek Zabezpieczenia możemy m.in. uruchomić skanowanie, zarządzać zaporą lub ręcznie zaktualizować definicje wirusów (gdy komputer podłączony jest do internetu, automatyczna usługa LiveUpdate pobiera aktualizacje co cztery godziny). Jak widać na poniższym zrzucie ekranu, do wyboru mamy kilka trybów skanowania. Konfigurujemy je wszystkie za jednym zamachem w Ustawieniach, gdzie wybieramy Ochronę antywirusową. W zakładce Skanowania i zagrożenia możemy ustalić harmonogram pełnego skanowania systemu (i niestety tylko jego).
Od razu sprawdźmy, jak Norton 360 radzi sobie z eicarem. Jest to niegroźny plik wykonywalny stworzony przez Europejski Instytut Badań Wirusów Komputerowych (ang. European Institute for Computer Antivirus Research, EICAR). Programy antywirusowe powinny go rozpoznawać jako potencjalnie niebezpieczny. Na stronie projektu dostępne są wersje .com, z rozszerzeniem zmienionym na niegroźne (.com.txt), spakowane i podwójnie spakowane do pobrania po protokole HTTP i HTTPS. Dobrze działający antywirus powinien zablokować ściąganie każdej z nich.
Norton 360 - przy ustawieniach domyślnych - zablokował pobieranie wersji .com i .com.txt zarówno po protokole HTTP, jak i po szyfrowanym protokole HTTPS. W obu przypadkach nie zareagował jednak na pobieranie wersji spakowanej i podwójnie spakowanej, unieszkodliwiając je dopiero przy próbie rozpakowania. Mimo różnych manipulacji w ustawieniach nie udało mi się niestety poprawić tego wyniku.
Przy okazji zauważyłam kilka innych defektów. Przyjrzyjmy się opcji Skanowanie komunikatorów internetowych. Okazuje się, że program chroni komunikatory, których Polacy z reguły nie używają (zob. zrzut ekranu po lewej stronie). Na liście zabrakło wciąż popularnego w naszym kraju GG i jego pochodnych, nie mówiąc już o Skypie i Facebook Messengerze. Równie źle wypada Norton AntiSpam, który obsługuje tylko dwa programy pocztowe, oba stworzone przez Microsoft - Outlook i Outlook Express.
Zapora całkiem sprawnie działa już przy domyślnych ustawieniach, choć można oczywiście skonfigurować własne reguły ruchu. Przyjrzyjmy się jednak opcji Ochrona przeglądarki. Po kliknięciu na towarzyszący jej znak zapytania jesteśmy kierowani na stronę pomocy technicznej, gdzie możemy przeczytać, że interesująca nas funkcja jest dostępna dla Internet Explorera, Chrome'a i Firefoksa. Nie chroni więc ona użytkowników Opery i Safari, co jest sporym niedociągnięciem.
Na pochwałę zasługuje natomiast możliwość włączenia na określony czas trybu dyskretnego (zob. zrzut ekranu po prawej stronie). Warto z tej opcji korzystać np. podczas nagrywania dysków - program pomija wtedy wszystkie alerty i tymczasowo wstrzymuje operacje wykonywane w tle. Funkcja ta może przypaść do gustu również graczom. Do listy Programy określone przez użytkownika można zresztą dodać dowolne aplikacje mocno obciążające zasoby systemowe.
Żeby skorzystać z niektórych funkcji programu, konieczne jest założenie konta Norton Account. Jednym z mechanizmów tego typu jest sejf tożsamości - menedżer poufnych danych w chmurze. Możemy w nim przechowywać loginy i hasła, informacje osobiste (takie jak adres, numer paszportu itp.) oraz szczegóły kart kredytowych. Jak widać na poniższym zrzucie ekranu, program pozwala również na importowanie i eksportowanie danych w formatach DAT i CSV.
Nikogo nie trzeba chyba przekonywać, że tworzenie kopii zapasowych jest jedną z najskuteczniejszych metod ochrony ważnych danych. Norton 360 umożliwia robienie backupów na dowolnym nośniku rozpoznawanym przez Windows jako urządzenie pamięci masowej. Pozwala też na uaktywnienie magazynu online, oferowana ilość wolnego miejsca (250 MB) może się jednak okazać niewystarczająca.
Tworzenie kopii zapasowych można sobie dowolnie zaplanować. Jeśli wybierzemy zalecaną przez producenta opcję Automatycznie, kopie wskazanych przez nas plików będą robione podczas bezczynności komputera, nie częściej jednak niż co cztery godziny. W razie potrzeby można też uruchomić ręczne tworzenie kopii zapasowych.
Nie są to oczywiście wszystkie funkcje oferowane przez program. Pewną niedogodnością jest konieczność pobrania niektórych składników z internetu, w tym kontroli rodzicielskiej. Klienta Norton Family należy zainstalować na każdym urządzeniu, które ma być monitorowane. Oprócz wersji na PC i Mac OS X dostępne są aplikacje dla systemów iOS i Android, co jest dużym plusem tego rozwiązania. Dostosowywanie profili odbywa się online, istnieje też możliwość skonfigurowania alertów wysyłanych e-mailem, aby błyskawicznie otrzymywać powiadomienia o pewnych czynnościach dzieci w internecie. W dowolnej chwili można też zalogować się na stronie onlinefamily.norton.com i przejrzeć generowane w czasie rzeczywistym raporty.
Czytelników - jak zwykle - zachęcam do samodzielnego testowania i dzielenia się uwagami w komentarzach. Które z nieuwzględnionych przeze mnie funkcji moglibyście pochwalić lub skrytykować?
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Rząd płaci za "łagodzenie opinii" w sieci i fanów na Facebooku. Naszymi pieniędzmi
|
|
|
|
|
|