Niemiecką Partię Piratów (Piratenpartei) już we wrześniu czeka kolejny w tym roku wyborczy test. Nasi zachodni sąsiedzi wybierać będą przedstawicieli Bundestagu, izby niższej niemieckiego parlamentu. Media śledzą jednak nie tylko walkę dwóch największych sił politycznych - SPD oraz koalicji CDU/CSU, zwracają także uwagę na nowe zjawisko polityczne, jakim niewątpliwie są piraci.

Partie piratów wydają się takim samym fenomenem, jak Zieloni, w Niemczech wyjątkowo silni. Od czasu czerwcowych wyborów do Parlamentu Europejskiego ich siła polityczna rośnie. Nie tylko mają swojego człowieka w Strasbourgu, ale także w Berlinie. W czerwcu barwy polityczne zmienił Jörg Tauss, poprzednio w SPD.

Teraz członkiem Piratenpartei został Herbert Rusche, współzałożyciel niemieckich Zielonych, a także były członek niemieckiego parlamentu. Docenił on otwartą strukturę swojej nowej partii oraz fakt, że skupia się ona na ochronie prywatności i podstawowych praw jednostek - podaje Ernesto TorrentFreak w artykule Former MP Joins Pirate Party Germany.

Zadowolenia z tego faktu nie kryją przedstawiciele niemieckich piratów. Nicole Hornung, z zarządu partii, podkreśla jego długoletnie doświadczenie polityczne, a także fakt, że już wielokrotnie zmierzał się na forum parlamentu z zagadnieniami praw człowieka. Był bowiem pierwszym niemieckim deputowanym, który przyznał, że jest gejem.

Wybory w Niemczech pozwolą stwierdzić, czy Piraci mają szansę stać się prawdziwą siłą polityczną, jak kiedyś udało się to Zielonym. Ich program polityczny, skupiony wokół ochrony prywatności, zmiany systemu praw autorskich czy wolności, może skusić wielu, zwłaszcza młodszych, wyborców. Na wydarzenia nad Renem z uwagą patrzeć będzie też zapewne cała Europa, choć nie tylko z powodu piratów.