Wielu ludzi nienawidzi hejterów. Mówi się o "problemie hejterów". Tylko czy hejt to jest problem, czy w istocie... pozytywne zjawisko?
reklama
Uwaga, to tylko felieton
* * *
Ostatnio jakoś rzuciło mi się w oczy to, że wszyscy hejtują na hejterów. Pisze o się "hejterach na celowniku", mówi się o "problemie hejterów". Całkiem niedawno Gazeta Prawna pisała o tym, że "hejt jest sposobem na biznes", przynajmniej w przypadku youtuberów, którzy "stworzyli z dzieci bezrozumnych zombie".
Mówiąc krótko - wszyscy hejtują na hejterów. Może to taki paradoks hejtu? Musisz hejtować na hejterów jeśli chcesz walczyć z hejtem. A może takiego paradoksu nie ma? Może hejterzy wcale nie są tacy źli?
Im dłużej się nad tym zastanawiałem tym bardziej dochodziłem do wniosku, że hejterzy powinni nas cieszyć. Nie jest bowiem prawdą, że "problemu hejterów" nie da się rozwiązać. Weźmy na przykład taką Koreę Północną. Jest to wspaniały kraj, gdzie hejtowanie na władzę nie wchodzi w grę. Ludzie do tego stopnia szanują autorytet władzy, że nawet dadzą się rozstrzelać za drobne faux pas popełnione przy władcy. Potrafią teatralnie opłakiwać jedynego władcę, gdy ten wreszcie będzie tak uprzejmy by umrzeć! Wspaniały kraj!
Są inne wspaniałe państwa, gdzie możliwość hejtowania jest ograniczona. W tych krajach obywatele nie zawsze mają dostęp do wszystkich stron internetowych, ale co tam! Uczciwemu i zadowolonemu z życia obywatelowi nie są potrzebne jakieś dziwaczne strony, które mogłyby rozwinąć zalążek hejterstwa w jego duszy. Skoro "problem hejtu" jest taki straszny, może warto cenzurować internet? Po co mają ludziom przychodzić głupie rzeczy do głowy?
Wiecie zapewne do czego zmierzam. Otacza nas hejt, ale powinniśmy umieć dojrzeć dobre strony jego obecności. Dopóki mamy hejterów, żyjemy we względnie wolnym kraju. Jeśli hejterzy znikną to lada dzień okaże się, że zamiast problemu hejtu będziesz miał inny problem. Na przykład będziesz musiał wkuwać na pamięć listę oficjalnych i czołobitnych tytułów jednego dobrego wodza narodu. Takie listy potrafią być bardzo długie.
W przeszłości ja sam uważałem, że z hejtem trzeba walczyć, że on zatruwa życie, że zbyt łatwo się rozprzestrzenia itd. Z czasem jednak obserwując to zjawisko doszedłem do kilku wniosków. Pozwólcie, że się nimi podzielę.
To nie oznacza, że tolerowałbym wszystko. Mowa nienawiści, nawoływanie do przestępstw - są sposoby by to ścigać, natomiast nie uważam, aby każdy przejaw hejtu stanowił problem. Nie uważam, aby istniał "problem hejtu". Jest po prostu hejt, który... musi być i dobrze, że jest.
Szczerze was zachęcam do niehejtowania hejterów. Pomyślcie o hejcie jak o koszcie, który ponosimy w związku z demokracją i wolnością słowa. Warto ponosić ten koszt. Tyle się mówi o kosztach bezpieczeństwa, że niby gumowa rękawica i kontrola osobista jest OK. No dobrze, ale hejt to też pewien koszt, tylko nie koszt bezpieczeństwa, a koszt demokracji.
Hejt jest również społeczno-informacyjnym odpowiednikiem kanału - zbierają się tam brudy, śmierdzi stamtąd, ale gdzieś to wszystko trzeba odprowadzić. Uwierzcie mi. Nie chcielibyście żyć w ustroju, w którym hejterów już nie ma.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|