Od czerwca kierowca rozmawiający przez komórkę za kierownicą dostaje 5 punktów karnych. W ten sposób ukarano ponad 13 tysięcy osób, ale nawet nie licząc punktów karnych, trzeba powiedzieć, że komórki za kółkiem są niebezpieczne.
reklama
Dawniej rozmowa przez komórkę za kierownicą nie była karana punktami. Od 9 czerwca br. obowiązuje jednak nowy taryfikator punktów karnych, przewidujący m.in.:
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych poinformowało, że w okresie od 9 czerwca do ubiegłego poniedziałku aż 13297 osób otrzymało łącznie ponad 66 tysięcy punktów karnych za rozmowę przez telefon w czasie prowadzenia pojazdu. To chyba najbardziej trafiona zmiana w taryfikatorze, skoro "tylko" 1545 osób otrzymało punkty za nieprawidłowe przewożenie dziecka i "tylko" 5436 osób otrzymało punkty za przewożenie pasażerów niezgodnie z przepisami.
Przyczyny takiego stanu rzeczy łatwo zrozumieć. Każdy z nas wie, że przewożenie osoby na motorze bez kasku jest widoczne i niebezpieczne. Niewiele osób chce ryzykować bezpieczeństwo dzieci. Każdy uważa się jednak za świetnego i bezbłędnego kierowcę, który może rozmawiać w czasie prowadzenia auta. Każdy też liczy, że wykroczenie da się szybko ukryć, że policjanci nie zauważą szczegółu, jakim jest aparat telefoniczny przy uchu.
Naukowcy nie od dziś ostrzegają przed rozmowami telefonicznymi za kółkiem. Psycholodzy są nawet pewni, że uwaga kierowcy jest rozproszona także w czasie używania zestawu głośnomówiącego lub słuchawkowego. Po prostu w czasie rozmowy telefonicznej aktywizują się części mózgu odpowiedzialne za analizę informacji z narządu słuchu, a spada aktywność tych odpowiedzialnych za analizę informacji wizualnych.
Zauważmy zresztą, że złapanie na gorącym uczynku 13 tysięcy osób w ciągu trzech miesięcy zdaje się potwierdzać tezy naukowców. Te 13 tysięcy osób nie miało na tyle skoncentrowanej uwagi, aby uniknąć kary.
Dane MSW nie wprowadzają rozróżnienia między rozmawiających przez telefon i piszących SMS-y. Pisanie da się zresztą łatwiej ukryć, ale przerażające jest to, że są ludzie zdolni do takich rzeczy.
Nie tylko w Polsce walka z komórkami za kierownicą przybiera na sile. Problem jest bardzo poważnie traktowany w USA, gdzie mówi się o "śmiertelnej epidemii" spowodowanej komórkami. W latach 2005-2009 w USA odsetek wypadków związanych z rozproszeniem uwagi wzrósł z 10 do 16 procent.
Wypadki to nie jedyny problem. Badania dowiodły, że kierowca z komórką rzadziej zmienia pas jezdni i częściej ma tendencję do podążania za poprzedzającym go pojazdem. Może to negatywnie wpływać na płynność ruchu. Wielu z nas mogło spotkać się z sytuacją, gdy na środek skrzyżowania powoli wytacza się jakieś auto, a kierowca rozmawia przez telefon i wyraźnie więcej czasu zabiera ma ustalenie, co zrobić. To nie jest żadna tragedia, ale też nie całkiem ładne zachowanie.
W tym miejscu ktoś powie, że komórki to nie jedyne rozpraszacze. Przecież nawigacje GPS też do nas mówią, prawda? To prawda, ale nawigacji nie trzeba odpowiadać. Poza tym były w przeszłości badania sugerujące, że nawigacje GPS też powodują wypadki. Niektórzy ludzie po prostu nie potrafią się oprzeć, gdy usłyszą "zawróć o 180 stopni".
W przyszłości uwaga kierowców może być naprowadzana na istotne rzeczy dzięki takim urządzeniom, jakie obecnie testowane są w Ann Arbor w stanie Michigan. Samochody podłączone do specjalnego systemu komunikują się ze sobą i z elementami infrastruktury, aby wskazać kierowcy, na co powinien uważać. Również można to uznać za próby rozpraszania, ale przyznacie wszyscy, że czym innym jest dostarczanie informacji o sytuacji na drodze, a czym innym rozmawianie na niezwiązane z jazdą tematy.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|