Właściwie po co nam Ustawa o zbiórkach publicznych z 1933 roku? To pytanie nasuwa się przy okazji zamieszania, jakiego narobiło Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji, proponując objęcie tą ustawą także zbiórek internetowych. Teraz MAC zapewnia, że crowdfundingu nie ubije, ale może należałoby ubić tę starą ustawę i wtedy dopiero będziemy mieli pewność prawną?
reklama
Na początku tego tygodnia rozgorzała burza wokół Ustawy o zbiórkach publicznych. Może się wydawać, że nie ma ona zbyt wiele wspólnego z internetem, ale jednak ma. Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji wpadło bowiem na pomysł, aby ustawa objęła także zbiórki prowadzone w internecie i za pomocą SMS-ów.
Ministerstwo wyjaśniło już, że proponując zmianę ustawy chciało wprowadzić "pewność prawną" co do możliwości prowadzenia zbiórek przez internet. Problem w tym, że po objęciu tych zbiórek ustawą konieczne byłoby realizowanie innych przepisów ustawy np. wymagana byłaby zgoda władz na przeprowadzenie zbiórki. W takim przypadku organizowanie różnych internetowych projektów finansowanych społecznościowo byłoby w Polsce trudne, praktycznie niemożliwe. Idea tzw. crowdfundingu nie mogłaby być realizowana w Polsce.
Dialog w tej sprawie trwa. Wczoraj w programie trzecim Polskiego Radia minister Michał Boni powiedział:
- Poproszę biuro legislacyjne Sejmu o wyjaśnienie, czy trzeba zmieniać ustawę o zbiórkach publicznych, żebym mógł zmienić rozporządzenie w tej sprawie z 2003 roku i wyłączyć z regulacji zbiórki prowadzone przez internet. Jeśli sejmowi prawnicy uznają, że to nie jest konieczne, to będę zabiegał o wycofanie poprawki – te słowa padły w programie "Za, a nawet przeciw".
Michał Boni nadal tłumaczył, że poprawka do ustawy została zaproponowana po to, by "zakorzenić w niej możliwość legalnego wypowiedzenia się na temat transakcji bezgotówkowych". Szef MAC zapowiedział również, że chce zainicjować debatę na temat crowdfundingu.
MAC nie chce źle, że chce stworzyć pewność prawną... itd... itp. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że do "pewności prawnej" można podejść od drugiej strony. Może zamiast ryzykować ubicie crowdfundingu należałoby... ubić Ustawę o zbiórkach publicznych?
Obserwujący tę sprawę od początku prawnik Piotr Waglowski zadał w swoim serwisie Vagla.pl bardzo dobre pytanie: Czego Wam będzie brakowało, gdy ustawa o zbiórkach publicznych zostanie uchylona w całości?.
Przyznam, że przeczytałem tę ustawę i znalazłem odpowiedź dla siebie. Absolutnie niczego by mi nie brakowało, gdyby tę ustawę uchylić. Wątpię, abyście Wy, drodzy Czytelnicy, doszukali się w tej ustawie jakichś niezbędnych dla funkcjonowania państwa przepisów.
Ustawa o zbiórkach ustala kontrolę władz nad zbiórkami i daje im prawo cofnięcia tego pozwolenia w każdym czasie. Czy to jest naprawdę potrzebne? Czy władze naprawdę mają narzędzia pozwalające ocenić, co jest zbiórką właściwą, a co nie? Czy nie powinniśmy zwyczajnie zastanowić się nad tym, czy trzymanie w systemie prawnym ustawy z 1933 ma sens? Obejrzyjcie sobie na Wikipedii hasło rok 1933, a zrozumiecie, jak zamierzchłe czasy pamięta ta ustawa.
MAC, jak dotąd, nie wzięło pod uwagę tego scenariusza.
Jest jeszcze kwestia konsultacji społecznych, które znów pominięto. Boni już za to przeprosił, ale to nie zmienia faktu, że kolejny raz zobaczyliśmy bardzo nietypowe działanie omijające istotny mechanizm demokratyczny. Będziemy powtarzać, że konsultacje powinny być umocowane w prawie.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|