Giełdowa porażka Facebooka, ale również Groupona czy Zyngi to nie efekt pękającej bańki, ale korekty na rynku - uważa Kim-Mai Cutler. Jej zdaniem sytuacja taka może jeszcze trochę potrwać.
Na łamach serwisu TechCrunch Cutler przygląda się problemom finansowym największych startupów, których wyceny sięgają obecnie wielu miliardów dolarów (zob. It’s Not A Bursting Bubble. It’s a Correction And It Will Take Awhile).
Jak słusznie zauważa, osoby, które straciły na debiucie giełdowym Facebooka, kupiły jego akcje już po tym, jak poinformował on o stosunkowo niewielkich przychodach, które były znacznie mniejsze od ponoszonych przez spółkę kosztów. Może robili to w panice, że "pociąg odjeżdża" - zastanawia się Cutler.
Pomimo doniesień o tym, że w przyszłości startupy mogą mieć problemy ze znalezieniem finansowania, największe spółki tego typu wydają się wciąż niezagrożone. Podstawowym warunkiem, który ma gwarantować dopływ gotówki od inwestorów, jest systematyczny wzrost przychodów, z czym Facebook oraz Twitter nie mają na razie problemów.
Co jednak w przypadku dopiero startujących firm internetowych? Tutaj sytuacja wygląda znacznie bardziej skomplikowanie i choć wciąż wiele z nich będzie miało szansę "przetestować rynek", wykorzystując pieniądze inwestorów, finansowanie może być trudniejsze do zdobycia. Małe firmy trudno jest również wycenić, a zatem istotny będzie w dużej mierze nie sam pomysł, a doświadczenie i wiedza osób, które go realizują.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|