Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Porno się nie sprzedaje? Postraszmy prawem autorskim!

18-04-2012, 10:55

Jeśli nie możesz zarobić na pornografii, musisz wyciągnąć pieniądze od ludzi, którzy jej nie kupują - stwierdził Lindsay Honey, twórca filmów porno, którego firma pozyskała od operatora O2 dane 9 tys. internautów rzekomo naruszających prawa autorskie. Teraz firma będzie straszyła pozwami, oferując odstąpienie od pozwu za 700 funtów!

robot sprzątający

reklama


Grożenie internautom pozwem za naruszenie praw autorskich i oferowanie odstąpienia od pozwu po wpłaceniu pewnej kwoty - za takie działania w Wielkiej Brytanii ukarano już szefa firmy ACS Law. To nie zniechęca jednak kolejnych prawników i posiadaczy praw autorskich do próbowania tej techniki szantażu.

Pod koniec marca br. firmy Golden Eye International oraz Ben Dover Productions uzyskały od brytyjskiego sądu nakaz ujawnienia danych 9 tys. klientów operatora O2. Firmy uważają, że osoby te pobierały nieautoryzowane kopie filmów pornograficznych Bena Dovera. Teraz posiadacze praw autorskich chcą oferować każdemu z tych 9 tys. klientów odstąpienie od pozwu za 700 funtów (pisał o tym m.in. The Telegraph w tekście pt. O2 forced to expose 'porn downloaders').

Czytaj: Prawnik antypirat ma poczucie misji

Policzmy. Gdyby każdy z 9 tys. zastraszanych internautów zapłacił 700 funtów, uzyskamy zawrotną sumę 6,3 mln funtów! Nawet jeśli zapłaci tylko połowa szantażowanych, nadal będziemy mieli sumę liczoną w milionach funtów. Wydaje się, że nadużywanie praw autorskich jest o wiele bardziej opłacalne od kręcenia filmów porno.

Trzeba mieć przy tym na uwadze, że trudno mówić o "ściganiu naruszeń praw autorskich", bo jakie dowody naruszeń może mieć firma Bena Dovera? Co najwyżej adresy IP, a to nie są dowody. Można być pewnym, że prawnicy pornografów będą szantażować wiele niewinnych osób.

Ciekawe jest to, jak sprawę skomentował sam Ben Dover, którego prawdziwe nazwisko to Lindsay Honey. W wywiadzie dla Vice.com mówił on m.in. o swojej wojnie z osobami pobierającymi pliki z sieci.

- Na koniec dnia, kiedy nie możesz zarobić więcej na pornografii, jedynym sposobem robienia pieniędzy jest wyciągnięcie ich od ludzi, którzy tego nie kupują - stwierdził Honey. W tym samym wywiadzie mówił on o swoich spadających przychodach, ale nie zapomniał się też pochwalić wystawnym stylem życia. Podobno Honey czasem mówi znajomym, że jest spłukany, a oni przypominają mu że bycie spłukanym nie polega na tym, że ma się trzy auta zamiast pięciu (zob. BEN DOVER IS WAGING WAR ON FILE-SHARING WANKERS).

Honey określa też siebie jako jednego z najlepiej opłacanych aktorów porno w kraju. Przyznaje, że nadal robi kilka filmów w tygodniu i to mu się opłaca. Nie chodzi więc o to, że biedny twórca pornografii nie ma na chleb. Żyje mu się lekko, ale przecież można wyciągnąć więcej pieniędzy od tych, którzy pornografii nie kupują. Chodzi o pieniądze. Tylko o to.

Czytaj: Prawnik od P2P ukarany za... bezczelność


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *