W internecie pojawiły się informacje na temat kolejnych groźnych przepisów wprowadzających cenzurę, tym razem w Ustawie o świadczeniu usług drogą elektroniczną (UŚUDE). Nie popadajmy jednak w panikę. To, co nazywa się "blokowaniem", nie zawsze oznacza cenzurę.
reklama
Jak to jest z blokowaniem treści w sieci? Czy można publikować wszystko? Czy prośba o usunięcie każdej treści to już cenzura?
Rozpatrzmy to na przykładzie. Każdy autor strony WWW czy bloga może umieścić na swojej stronie materiał ewidentnie bezprawny i zły. Może to być np. zdjęcie przedstawiające wykorzystywane dziecko, materiał nawołujący do nienawiści rasowej itd. Publikowanie takich treści naraża na odpowiedzialność prawną. Nie można wówczas mówić o cenzurze, bo wcześniej nie przedstawia się materiałów jakiemuś "cenzorowi" do zatwierdzenia. Jesteśmy wolni i możemy publikować wszystko, ale odpowiadamy za to, co jest niezgodne z prawem.
Sytuacja jest bardziej skomplikowana w przypadku e-usługodawców, którzy umożliwiają użytkownikom swoich usług zamieszczanie wpisów, komentarzy czy innych treści. Prawo mówi, że są oni zobowiązani do usuwania treści ewidentnie bezprawnych. Dostawcy e-usług będą zwolnieni z odpowiedzialności, jeśli nie wiedzieli o bezprawnym charakterze treści zamieszczonej przez użytkownika. Jeśli ktoś ich powiadomi, że np. zamieszczona treść narusza prawo autorskie lub kogoś obraża, są oni zobowiązani do usunięcia jej. Czasem ta procedura określana jest angielskim terminem "notice and takedown" (zawiadomienie i usunięcie).
Ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną (UŚUDE) nie od dziś jest tak skonstruowana, aby nie odpowiadał za treści ten usługodawca, który nie wie o ich bezprawnym charakterze. Oczywiście usługodawca może nie usuwać spornych treści i wtedy będzie się tłumaczył przed sądem. To wiąże się z odpowiedzialnością, ale trudno jednak nazywać to cenzurą.
Wspomniana Ustawa będzie niebawem nowelizowana, o czym wspominaliśmy w DI w listopadzie. Projektowana nowelizacja ma doprecyzować m.in. kwestię odpowiedzialności wyszukiwarek internetowych. Stanie się pewne, że nie muszą one sprawdzać zawartości stron trafiających do wyników wyszukiwania. Ustawodawca zaproponował również nowy rozdział 3a, który określa, jak dokładnie ma wyglądać procedura powiadomienia e-usługodawcy o bezprawnych treściach i blokowanie dostępu do tych treści.
Projekt nowelizacji z listopada został teraz zauważony przez internautów i niektóre internetowe media. Niektórzy spanikowali, dopatrując się w przepisach UŚUDE czegoś "gorszego niż ACTA". Sam termin "blokowanie dostępu do treści" wywołuje strach i jest to zrozumiałe, ale tutaj wcale nie chodzi o cenzurę. Chodzi o blokowanie treści przez tych dostawców e-usług, którzy zostali poinformowani o bezprawnym charakterze tych treści. E-usługodawca może wybrać - blokuje treść albo naraża się na odpowiedzialność. To nie jest cenzura.
Zwracamy na to uwagę, bo w dyskusjach o wolności internetu należy odróżniać cenzurę prewencyjną od innych, nierzadko słusznych działań związanych z egzekwowaniem prawa.
Cenzura rodzi się wówczas, gdy powstają systemy nadzorowania publikowanych treści. Jeśli jakiś podmiot może decydować o tym, co można zamieścić w sieci, i może podejmować decyzje arbitralnie, np. bez kontroli sądu, to jest to cenzura. Czym innym będzie natomiast usuwanie z sieci treści szkodliwych, takich jak materiały pedofilskie czy nawołujące do przemocy. Jeszcze czymś innym jest blokowanie tych treści przez e-usługodawców, którzy nie chcą być potraktowani jak podmiot publikujący takie treści.
Godne uwagi jest to, że dziś Europejski Trybunał Sprawiedliwości uznał, że nie można zmusić operatora serwisu społecznościowego do stworzenia systemu filtrującego treści użytkowników. To jednak nie oznacza, że w sieci można publikować wszystko, a e-usługodawcy powinni przymykać oko na wszystkie naruszenia prawa, jakich dopuszczą się użytkownicy.
Osobom zainteresowanym nowelizacją UŚUDE polecamy link poniżej.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|