Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Tajlandia jako pierwsza skorzysta z cenzury na Twitterze

30-01-2012, 12:10

Władze Tajlandii poinformowały, że zamierzają skorzystać z nowej funkcji Twittera, która wzbudziła niedawno wiele kontrowersji. Rozwiązanie umożliwia cenzurę wybranych wiadomości w niektórych krajach.

robot sprzątający

reklama


Jeerawan Boonperm z tajlandzkiego ICT określił nowości na Twitterze jako "pozytywny rozwój". Tego typu reakcja nie dziwi, biorąc pod uwagę, że zapędy związane z cenzurą w Tajlandii nie są nowością.

Czytaj także: Chińscy mikroblogerzy będą musieli weryfikować swoją tożsamość

W 2006 roku zablokowano tam nawet cały serwis YouTube w związku z kilkoma materiałami, które miały przedstawiać "obraźliwe treści". Ze względu jednak na olbrzymi odzew ze strony internautów popularna usługa wideo należąca do firmy Google szybko powróciła do tamtejszej sieci.

W ubiegłym roku tajlandzki rząd skontaktował się też z Facebookiem, prosząc o usunięcie 10 tysięcy stron naruszających lokalne prawo. Jak przyznają tamtejsi urzędnicy, na razie udaje im się nawiązywać "dobrą współpracę" z informatycznymi gigantami.

Twitter zaprezentował funkcję blokowania niektórych wiadomości na żądanie wybranych państw pod koniec ubiegłego tygodnia. Jak zapewniają przedstawiciele witryny, nie jest to próba ograniczenia wolności słowa, a jedynie chęć dopasowania się do różnic kulturowych panujących w różnych częściach świata. Zyskując popularność w różnych krajach, przekonujemy się, że wolność oraz ekspresja są na świecie postrzegane bardzo różnie - można przeczytać na blogu Twittera.

Czytaj także: Google+ usprawnia obsługę tagów (wideo)


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Źródło: Bangkok Post