Nie wszystkie firmy z branży IT są przeciwko SOPA. Niektóre z nich starają się o ostre rozwiązania w zakresie egzekwowania własności intelektualnej. Teraz, gdy wokół SOPA zrobił się duży szum, nikt nie chce otwarcie się przyznać do popierania drakońskiego prawa.
reklama
W Dzienniku Internautów wspominaliśmy już o tym, że firmy takie, jak Microsoft, Apple, Corell, Dell, Intel czy McAfee, należy praktycznie uważać za zwolenników SOPA - ustawy, która stała się powodem pierwszego internetowego strajku na dużą skalę. Dlaczego? Ponieważ firmy te są członkami organizacji Business Software Alliance (BSA) lobbującej za różnymi ostrymi rozwiązaniami w kwestii ochrony własności intelektualnej.
Okazuje się jednak, że wspieranie lobbystów to jedno, a otwarte przyznawanie się do wspierania SOPA to drugie. Firma GoDaddy już się przekonała, że popierając SOPA, można zrazić do siebie internautów. Microsoft najwyraźniej o tym wie.
- Sprzeciwiamy się wejściu w życie SOPA w obecnej formie - napisał rzecznik Microsoftu w e-mailu dla serwisu GeekWire. - Uważamy, że stanowisko Białego Domu jest konstruktywnym podejściem do problemów związanych z obecną legislacją, potrzeby naprawienia ich oraz okazją dla ludzi po wszystkich stronach do rozmawiania o lepszej drodze na przyszłość - czytamy w tekście pt. Microsoft says it opposes SOPA ‘as currently drafted’.
Tak więc Microsoft jakby nie popiera SOPA, jednocześnie finansując organizację wspierającą tę ustawę. Warto jednak zaznaczyć, że nawet organizacja BSA nieco "zmiękczyła" swoje podejście do tej kwestii. W listopadzie na blogu organizacji znalazł się wpis mówiący o poczynieniu pewnych rozważań nad SOPA.
- Podniesiono słuszne i ważne pytania dotyczące ustawy. Jej celem jest dostać najgorszych z najgorszych przestępców. Ale okazało się, że ustawa może wyeliminować więcej niż bezczelnych aktorów. Aby naprawić problem, definicje tego, kto może być przedmiotem akcji prawnych i jakie środki mają być zastosowane, należy zacieśnić i zawężyć - czytamy na blogu BSA.
BSA nie jest przeciwna SOPA. O nie! Organizacji chodzi jedynie o zmianę pewnych definicji i raczej należy wątpić w to, że zmiana stanowiska nastąpiła pod wpływem prawdziwych obaw. Prace nad SOPA/PIPA trwają od maja, a BSA zmieniła swoje stanowisko dopiero w listopadzie.
W rzeczywistości BSA chciałaby zmian kosmetycznych, które uspokoją "krzykaczy" i pozwolą na przepchnięcie SOPA przez proces legislacyjny. Ta organizacja nie widzi problemu w cenzurze. Problemem jest dla niej to, że SOPA znalazła się w ogniu krytyki i trzeba ten ogień ugasić. Gdyby BSA naprawdę obawiała się złego wpływu SOPA na internet i e-rynek, swoje stanowisko opublikowałaby znacznie wcześniej.
W sumie jest to dobra okazja, aby przemysł rozrywkowy pochwalić za konsekwencję w działaniu. Przykładowo organizacja MPAA chce SOPA i nawet teraz nie boi się o tym mówić. To znacznie uczciwsze, niż "zmiany stanowiska" i wycofywanie się ze skompromitowanego projektu, aby po krótkim czasie zgłosić nowy projekt.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|