Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Retencja i polska prezydencja w planach Ministerstwa Infrastruktury

04-07-2011, 07:27

Ministerstwo Infrastruktury chciałoby ograniczeń w korzystaniu z danych zbieranych przez operatorów telekomunikacyjnych. Ponadto w okresie polskiej prezydencji w Radzie UE ministerstwo ma zamiar skupić się na nowych częstotliwościach na rzecz usług mobilnych -  wynika z rozmowy z Magdaleną Gaj, podsekretarzem Stanu w Ministerstwie Infrastruktury.

robot sprzątający

reklama


Anna Mazgal rozmawia z Minister Magdaleną Gaj, Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Infrastruktury. Dwa główne tematy poruszone w wywiadzie to retencja danych (funkcjonująca w Polsce w sposób bardzo kontrowersyjny) oraz widmo radiowe. Poniższy wywiad udostępniła nam do publikacji Fundacja Panoptykon.

* * * 

Anna Mazgal: Aktywiści dowodzą, że szeroko zarzucona sieć retencji, czyli przechowywania danych, jak ma to miejsce obecnie, nie jest potrzebna ani adekwatna do skutecznej walki z przestępczością. Jakie jest zdanie Pani Minister?

Magdalena Gaj: Nie jestem w stanie stwierdzić, czy obecnie obowiązujące regulacje są zbędne, ani że nie pomagają w walce z przestępczością. Na temat tego, jaki procent przestępstw jest wykrywany dzięki przepisom umożliwiającym korzystanie z retencji, może się wiarygodnie wypowiedzieć sąd, prokuratura czy policja. W Kancelarii Premiera działa zespół pod przewodnictwem Ministra Cichockiego, który ma zaproponować zmiany w przepisach i wspólnie o tym rozmawiamy. Chcielibyśmy ograniczenia uprawnień do korzystania z retencji do przypadków podejrzenia popełnienia przestępstwa zagrożonego karą pozbawienia wolności do lat 3 i więcej oraz wprowadzenia kontroli pozyskiwania danych od przedsiębiorców. Nie jestem jednak zwolennikiem całkowitej rezygnacji z uregulowania prawnego retencji.

AM: Dlaczego?

MG: Dlatego, że retencja danych ma miejsce od zawsze. Kiedyś prowadzona była w sposób dowolny, nie w oparciu o przepisy. Lepiej, żeby obywatele mieli świadomość, że ich dane są przetrzymywane i znali reguły. Nawet jeśli nie zgadzamy się co do pewnych pomysłów, lepiej dla nas, by nie były tworzone jedynie w praktyce, ale miały swoje miejsce w przepisach, które jasno określają kto, dlaczego, kiedy i jak długo może nasze dane przechowywać. Jeśli nie ma przepisów, swobodne jest nie tylko przechowywanie danych, ale i swobodnie można je pozyskiwać! Z mediów znane są przypadki nieuprawnionego korzystania, bo ma do nich dostęp kolega komendanta, a komendant ma żonę i ona może go zdradza... Lepiej, by to wszystko zapisać w prawie.

AM: Fakt, że służby mogą pozyskiwać dane bez konieczności wykazania interesu prawnego czy też uzasadnienia, jest bardzo dyskusyjny. Czy byłaby Pani za uszczelnieniem procesu od tej strony?

MG: Kontrola pozyskiwania danych jest też oczywiście bardzo ważna. Na pewno na razie byłaby to miękka regulacja, wprowadzona poprzez powołanie w służbach pełnomocników ds. retencji kontrolujących wewnętrznie przypadki wystąpień o dostęp do danych i przygotowywaliby kwartalne czy półroczne sprawozdania z przebiegu korzystania z dostępu do retencji. Na pewno musiałaby zostać zapisana odpowiedzialność karna tych osób za niewychwytywanie przypadków naruszających zasady pozyskania danych. Komisja Europejska pracuje nad zmianami w dyrektywie retencyjnej, więc w przeciągu roku, dwóch zmiany przepisów mogłyby pójść jeszcze dalej.

AM: To dobra wiadomość w tym sensie, że zebrane krajowe doświadczenia i stanowiska różnych grup mogłyby posłużyć jako element opinii co do projektowanych w Komisji zmian.

MG: Tak, oczywiście!

AM: Jesteśmy u progu Prezydencji, to my będziemy dowodzić przez pół roku w UE. Jakie priorytety Europejskiej Agendy Cyfrowej możemy w tym czasie realizować?

MG: Jednym z głównych priorytetów jest zapewnienie szerokopasmowego dostępu do internetu wszystkim obywatelom krajów Wspólnoty i budowanie kompetencji cyfrowych poprzez różne narzędzia. Bardzo istotne są: wspólny rynek cyfrowy i Europejska Polityka Widma Radiowego, ujęta w dokumencie Rady Unii Europejskiej i Parlamentu. Myślę, że uda nam się zakończyć prace nad nim w trakcie naszej Prezydencji.

AM: O czym jest ten dokument i co on zmieni?

MG: Dokument ten mówi o wspólnym podejściu państw członkowskich do wykorzystania pasma 800 MHz, która to częstotliwość ma zostać przeznaczona na usługi łączności mobilnej, czyli szerokopasmowego internetu właśnie, w całej Europie. Do tej pory każde państwo swobodnie dysponowało częstotliwościami, a to jest pierwsza polityczna i strategiczna harmonizacja gospodarowania nimi. Mam nadzieję, że uda się do końca roku wydyskutować wspólny tekst z Parlamentem UE, Komisją Europejską i państwami członkowskimi, bo pasmo to powinno zostać udostępnione w 2013 r. Uzgadniamy też koordynację wykorzystania z państwami trzecimi, czyli Rosją, Ukrainą i Białorusią, bo duży wpływ na to pasmo mają zakłócenia z obszarów granicznych. Tutaj rola Polski jest duża ze względu na to, że to my jesteśmy przecież najbliżej granicy UE. Jeśli uda nam się doprowadzić do koordynacji z tymi państwami, to będzie duży sukces Polski.

AM: To bardzo ambitny i konkretny plan. Negocjacje z sąsiadami mogą być bardzo trudne, mimo że stosunki - przynajmniej z niektórymi - układają się w miarę poprawnie.

MG: Tak, to bardzo trudne, zwłaszcza że na wschodzie częstotliwość 800 MHz jest wykorzystywana przez systemy wojskowej radionawigacji lotniczej. Mój rosyjski odpowiednik, minister Igor Szczegoliew, bardzo chce się dogadać i przeznaczyć to pasmo na szerokopasmowy dostęp do internetu, ale oprócz tego w negocjacjach biorą udział wojskowi. Z Białorusią mamy chłodne stosunki, jak zresztą wszystkie kraje UE i tutaj kontakt musi się odbywać na poziomie eksperckim i dyrektorskim. Jest to zatem bardzo trudne z powodów dyplomatycznych.

AM: A inne działania w prezydencji?

MG: Drugi priorytet to rozporządzenie roamingowe. Jest ono kolejnym narzędziem w realizacji Agendy Cyfrowej. Chodzi o to, byśmy jako obywatele mogli płacić za połączenia w Europie tyle samo, co u siebie w kraju. Oczywiście to nie wydarzy się natychmiast, ale rozporządzenie jest w mocy od 2006 r. i co dwa lata jest odświeżane. W tej chwili cenami nie są objęte stawki detaliczne za przesył danych, czyli to, co najbardziej nas finansowo obciąża. Obecnie połączenia czy SMS-y nie są już takie drogie, natomiast ściąganie filmów czy zdjęć nie wchodzi w rachubę ze względu na koszty. Chciałoby się powiedzieć: jedź, człowieku, na urlop, ale komputer zostaw w domu. Polska rozpocznie prace nad nowym rozporządzeniem roamingowym, które powinno zostać przyjęte w czerwcu 2012 roku.

AM: Gmina Miasto Przasnysz wystąpiła do Urzędu Komunikacji Elektronicznej o zgodę na świadczenie usług dostępu do internetu poprzez hot spot, który byłby nieodpłatny dla użytkowników. We wniosku gmina sama sobie narzuciła ograniczenia w postaci zablokowania dostępu do stron internetowych z treściami erotycznymi i nielegalnymi - co jest bardzo ogólnym sformułowaniem - a także uniemożliwianie połączeń peer to peer. Ani w Regionalnym Programie Operacyjnym, ani w regulaminie konkursu nie ma wymogów wprowadzania tego rodzaju ograniczeń, a pomysł blokowania stron został przecież zarzucony. Chciałam prosić o komentarz, bo niedobrze byłoby gdyby ten jednostkowy przypadek stał się pretekstem do utworzenia samoregulacyjnej prawidłowości.

MG: Cała sprawa, jak mi się wydaje, wiąże się z ochroną konkurencyjności. Zasada, że jednostka samorządu terytorialnego (JST) ma wystąpić do Prezesa UKE o zgodę na świadczenie darmowego dostępu do internetu została wprowadzona dlatego, że baliśmy się, że JST zaczną masowo uruchamiać hot spoty. Stałyby się wtedy substytutem usług świadczonych przez przedsiębiorców telekomunikacyjnych. UKE powinien badać zgłoszenia pod kątem pozycji rynkowej i konkurencyjności, by hot spoty służyły do sprawdzenia rozkładu pociągów, komunikacji miejskiej, oferty kulturalnej, ale nie były pełną usługą telekomunikacyjną. Ponieważ darmowe hot spoty uruchamiane są w tym przypadku za pieniądze publiczne, łatwiej jest jednostkom samorządu dostarczać taką usługę, niż przedsiębiorcom. Wydaje mi się, że ograniczenia wskazane przez gminę we wniosku miały zachęcić Prezesa UKE do wyrażenia zgody na udostępnienie darmowego internetu i pokazać, że świadczone w ofercie będzie absolutne minimum usług. Innego wytłumaczenia nie potrafię znaleźć.

AM: Czy można jakoś zapobiec takim samoograniczeniom w przyszłości?

Pracujemy nad implementacją czterech dyrektyw pakietu telekomunikacyjnego i wygląda na to, że zrezygnujemy z konieczności składania wniosku do Prezesa UKE. Doszliśmy do wniosku, że JST nie są w stanie konkurować z przedsiębiorcami ani stanowić zagrożenia dla konkurencyjności, więc masowe wystąpienia do Prezesa UKE w przypadku uruchomienia nawet najmniejszego hot spotu są niecelowe. Pozwolimy zatem swobodnie uruchamiać publiczne punkty dostępu do internetu, a jednostkowe naruszenia konkurencyjności będą rozpatrywane w postępowaniu kontrolnym Prezesa UKE.

>>> Czytaj także: ACTA i retencja danych to "ostre" problemy dla rządu


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły: