Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Antypiracka cenzura Google działa wybiórczo

27-01-2011, 09:14

Słowo "bittorrent" nie jest już proponowane przez funkcję autouzupełniania wyszukiwarki Google. Może to wyglądać na walkę z piractwem, ale tak naprawdę Google utrudniła wyszukiwanie danych na temat protokołu i konkretnej firmy. Jednocześnie Google bez problemu zaproponuje inne "pirackie" frazy wyszukiwania. To jeszcze działanie antypirackie czy już antykonkurencyjne?

robot sprzątający

reklama


Samo wyrzucenie niektórych fraz z funkcji autouzupełniania i Google Instant nie jest zaskakujące. Pod koniec 2010 r. Google zapowiedziała podjęcie różnych działań przeciwko wymianie plików w sieci. Firma ma szybko reagować na zgłoszenia naruszeń praw autorskich w YouTube, udoskonali procedury antypirackie w AdSense i będzie eksperymentować z podglądem legalnych treści. Również wtedy ogłoszono, że słowa kluczowe blisko związane z piractwem zostaną usunięte z autouzupełniania w wyszukiwarce.

>>> Czytaj: Google mocniej walczy z piractwem. Groźne?

Teraz Google zaczęła "cenzurować" autouzupełnianie i Google Instant. Serwis TorrentFreak zauważył, że jeśli wpiszemy do wyszukiwarki frazę "bittorren" to nie zaproponuje on słowa "bittorrent". Cenzura wydaje się dotyczyć wszystkich fraz ze słowem "torrent" lub jego elementami. Przykładowo wpisanie frazy "Ubuntu torren" też nie spowoduje wyświetlenia sugestii lub uruchomienia wyszukiwania błyskawicznego. 

Różnice w zachowaniu Google przy różnych frazach
fot. DI, zrzut z ekr. - Różnice w zachowaniu Google przy różnych frazach

Może się wydawać, że Google postępuje właściwie, bo nieautoryzowane kopie muzyki i filmów można pobrać z sieci BitTorrent. Trzeba jednak mieć na uwadze, że w tej sieci znajdziemy mnóstwo materiałów udostępnionych legalnie. BitTorrent to także nazwa protokołu wymiany plików, nazwa programu (oryginalnego klienta sieci BitTorrent) oraz konkretnej firmy (BitTorrent Inc.).

Oczywiście przedstawiciele BitTorrent Inc. nie są zadowoleni i zauważają, że Google cenzuruje bardzo wybiórczo.

- Nie ma powodów, aby Google dławił wyniki wyszukiwania dla naszych znaków towarowych w tym BitTorrent, µTorrent i torrent. W istocie oni (Google) nadal umożliwiają autouzupełnianie dla programów firm trzecich korzystających z protokołu BitTorrent, w tym BitComet, BitLord i nawet dla stron takich, jak The Pirate Bay oraz Isohunt - powiedział serwisowi TorrentFreak przedstawiciel BitTorrenta Simon Morris.

Można samemu się przekonać, że Simon Morris ma rację. Wystarczy wpisać do Google frazę "bit", aby otrzymać sugestię "bitcomet" jako pierwszą propozycję (!). Propozycja "isohunt" pojawia się już po wpisaniu "iso". Mając na uwadze znaczenie fraz "iso" oraz "bit", trudno nie odnieść wrażenia, że Google bardzo szybko zaproponuje nam "pirackie" wyszukiwanie, byle nie było w nim słowa "torrent".

BitTorrent nie jest jedyną firmą cenzurowaną przez Google. Podobny problem mają RapidShare oraz Megaupload.

W działaniu Google można się dopatrzeć praktyki antykonkurencyjnej. Firma cenzuruje autouzupełnianie dla konkretnych klientów BitTorrenta (jest wśród nich np. chiński Xunlei), ale chętnie proponuje BitComet lub Vuze. Cenzurowanie Rapishare nie jest do końca zrozumiałe, jeśli nie są cenzurowane takie frazy, jak 4shared lub HotFile. Oczywiście ograniczenie autouzupełniania nie jest tym samym, co cenzurowanie wyników wyszukiwania, ale tak czy owak Google wprowadziła do swojej wyszukiwarki zmiany, które ułatwiają wyszukanie konkretnych produktów i utrudniają znalezienie innych.

Raczej trudno uwierzyć w to, aby Google z rozmysłem blokowała tylko wybrane produkty i usługi. Wydaje się raczej, że kalifornijska firma działała tak, jak chciały amerykańskie organizacje związane z branżą rozrywkową. RIAA i MPAA nie lubią słowa "torrent", więc Google skierowała na nie swoją cenzurę.

Ciekawą teorię przedstawił dla TorrentFreak Jamie King, założyciel platformy Vodo dla niezależnych artystów. Zauważa on, że z BitTorrenta korzysta wielu niezależnych artystów i to kolejny powód dla "przemysłu", aby uderzać w tę właśnie sieć. Brzmi to jak teoria spiskowa, ale... kto wie?

>>> Czytaj: UE: Walka z piractwem wymaga "odpowiedzialności pośredników"?


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Źródło: TorrentFreak