Zaledwie kilka godzin serwis The Pirate Bay był niedostępny. Powrócił do sieci z podniesionym czołem i słowami Winstona Churchilla na ustach.
Wczoraj sąd w Sztokholmie nakazał firmie Black Internet, na serwerach której znajduje się The Pirate Bay, zamknięcie serwisu. Znikł on na kilka godzin z sieci, po czym pojawił się ponownie. Twórcy serwisu byli przygotowani na taki rozwój wypadków. Już od 2006 roku istnieją zapasowe lokalizacje, które mogą być uruchomione w sytuacji nagłego odcięcia dostępu. Przywracanie pełnej funkcjonalności serwisu zajęło jednak cały dzień.
Atmosfera wokół największego serwisu torrentowego od początku jego powstania była napięta. Wydarzenia ostatnich miesięcy, w tym ogłoszona w czerwcu jego sprzedaż, jeszcze bardziej ją podgrzały.
Kilka godzin temu na blogu The Pirate Bay pojawiło się oświadczenie - przerobiona wersja jednej z mów Winstona Churchilla, byłego premiera Zjednoczonego Królestwa, wygłoszona podczas drugiej wojny światowej. Twórcy serwisu piszą, iż są pewni, że uda im się obronić wolność internetu, pomimo że widać tyranię. Jako główni wrogowie wymienione zostały organizacje IFPI oraz MPAA, broniące praw twórców oraz dochodów wytwórni muzycznych.
Właściciele serwisu zapowiedzieli także, że nigdy się nie poddadzą i będą walczyć do końca w sądach tak długo, jak będzie to konieczne i niezależne od kosztów. Będziemy walczyć na plażach, będziemy walczyć na baywords.org - czytamy we wpisie na blogu.
Czy nowe zasady funkcjonowania The Pirate Bay, o których Dziennik Internautów pisał kilka dni temu zdadzą egzamin? Czy konieczne będą kolejne walki w sądzie? Jednego możemy być pewni - walka z wytwórniami i obecnym rozwiązaniom prawnym w zakresie praw autorskich szybko się nie skończy.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*