Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Polska informatyzuje... bałagan w administracji?

11-08-2009, 11:08

"Najczęstszym grzechem informatyzowania czegokolwiek jest informatyzowanie zastanego bałaganu, informatyzowanie procesów nikomu niepotrzebnych" – powiedział w wywiadzie dla Gazety.pl Tomasz Kulisiewicz, analityk rynku i współzałożyciel inicjatyw Internet Obywatelski oraz Forum Nowoczesnej Administracji Publicznej.

W wywiadzie opublikowanym w portalu Gazeta.pl Tomasz Kulisiewicz zwrócił uwagę na to, że informatyzacja nie ma sensu, jeśli w administracji wciąż stosuje się pracochłonne i zbędne procedury. Chodzi przede wszystkim o zmuszanie obywateli do dostarczania urzędom wciąż tych samych danych na różnych formularzach.

W wywiadzie Kulisiewicz zwraca uwagę na ciekawe przepisy. Przykładowo art. 220 kpa głosi, że organ administracji publicznej nie może żądać zaświadczenia faktów znanych organowi lub możliwych do ustalenia na podstawie przedstawionych przez zainteresowanego dokumentów. Z kolei art. 51 Konstytucji RP mówi, że władze publiczne nie mogą gromadzić i żądać od obywatela danych innych niż niezbędne w danej sprawie.

Polska administracja jakby nie dostrzegała istnienia tych przepisów. Przykładowo stan cywilny lub wykształcenie nie wydają się danymi koniecznymi do tego, aby się zameldować. Nie można jednak pominąć tych danych w formularzu. Kulisiewicz podaje też o wiele bardziej jaskrawy przykład. Gdy urząd administracji samorządowej zawiadamia urząd skarbowy o zgonie obywatela, urzędnicy przekazują sobie co najmniej 16 różnych danych o tym obywatelu.

Wypisywanie i przekazywanie takiego ogromu danych wydaje się niezbędne. Zapewne wielu czytelników DI spotkało się z sytuacją, w której zmuszeni byli wypełniać formularz, aby przekonać się, że urzędnik i tak posiada ich dane w komputerze. "Owszem, urzędnik ma komputer, a w nim wszystkie potrzebne mu dane. I co z tego?" - pyta Kulisiewicz.

"Informatyzowanie bałaganu" rzeczywiście może być problemem. Nadal musimy wypełniać wnioski, ale tym razem w kratkach, aby komputer mógł sobie poradzić z ich odczytaniem. Niektóre procedury wydłużyły się właśnie z powodu zastosowania komputerów. 

Zdaniem analityka Polska nie stanie się krajem cyfrowej administracji do roku 2011, jak zakłada rząd. Wynika to m.in. z opóźnień we wprowadzeniu systemu PESEL 2. Zdaniem Kulisiewicza wina leży po stronie polityków, którzy zajmowali się głównie walką polityczną, a nie problemami takimi, jak e-administracja.

Tomasz Kulisiewicz nie uważa natomiast, aby wprowadzenie centralnego rejestru obywateli było zagrożeniem dla ochrony danych osobowych. Jego zdaniem jest szansa na to, aby dane były przechowywane w jednym, bezpiecznym systemie. Obecnie nasze dane znajdują się w wielu komputerach komputerach i szafach, co wcale nie ułatwia kontroli nad nimi.

Więcej na ten temat w serwisie Gazeta.pl: Usuńmy absurdy, potem informatyzujmy


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Źródło: Gazeta.pl