Google, skanując książki z bibliotek amerykańskich, przyczynia się także do cyfryzacji dzieł europejskich, wydanych w USA. Niemieccy politycy zaczęli się obawiać, czy aby prawa autorów europejskich nie są naruszane. Komisja w tej chwili zapowiada, że "podejmie kroki" wobec Google, jeśli będzie to konieczne. Tylko co się stało z promowaniem europejskiej kultury?
Reuters podaje, że europejscy ministrowie ds. gospodarki zgodzili się co do tego, że Komisja Europejska powinna przeanalizować porozumienie, jakie firma Google zawarła z wydawcami książek w USA.
Google już od dłuższego czasu skanuje książki, które można potem znaleźć w Google Book Search. Aby uniknąć zatargów z amerykańskimi wydawcami, firma zawarła z nimi porozumienie za 125 milionów dolarów. Na jego mocy Google będzie udostępniać do 20 procent danej pozycji książkowej za darmo, część z nich będzie w całości dostępna bez opłat.
Na czwartkowym spotkaniu Rady UE strona niemiecka zwróciła uwagę na to, że Google może skanować również dzieła, do których prawa autorskie posiadają autorzy lub wydawcy europejscy. Ich zdaniem działania Google są "nie do pogodzenia z prawem europejskim, według którego autor musi wyrazić zgodę na to, aby jego dzieło reprodukowano lub publikowano w internecie".
Stanowisko to poparli również przedstawiciele Francji i Wielkiej Brytanii. Rada UE wezwała Komisję Europejską do uważnego zbadania sprawy i podjęcia odpowiednich kroków, jeśli okaże się to konieczne.
Niemcy wyrazili też niezadowolenie z faktu, że Google w coraz większym stopniu dominuje internet, ograniczając różnorodność kulturową. Argument ten padał już w 2005 roku, kiedy to przedstawiciele europejskich bibliotek zaczęli zarzucać Google, że skanuje ona głównie książki anglojęzyczne, tworząc dominację anglo-amerykańskiej kultury w internecie.
Trudno się z powyższym zdaniem nie zgodzić, ale wynika z tego, że Europejczycy mają wobec Google sprzeczne oczekiwania. Z jednej strony przedstawiciele europejskich instytucji kulturowych chcą promować twórczość europejską. Rada UE chce natomiast ograniczyć dostępność europejskich książek w zasobach Google, troszcząc się prawa autorskie.
Lekarstwem na "obraz świata tworzony przez Google" miała być europejska biblioteka cyfrowa Europeana. Serwis miał początkowo problemy wydajnościowe z powodu dużego zainteresowania. Unia Europejska liczy na to, że osiągnie on pełną funkcjonalność w 2010 roku, gdy w zbiorach Europeany znajdzie się dziesięć milionów pozycji.
Niektórzy zwracają jednak uwagę na to, że Europeana obiektywna nie jest. Ma ona chronić przed "anglocentryczną" wizją świata, ale dominują w niej dzieła kultury francuskiej. Nawet film o zburzeniu Muru Berlińskiego jest zaczerpnięty z francuskiej telewizji. Niemieckie materiały stanowią zaledwie 1,4% wszystkich prac, a dzieła brytyjskie to 10% ogółu.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|