Stracą pracę przez piratów?
Wytwórnia muzyczna EMI zamierza zwolnić nawet 2 tysiące osób w ramach planu restrukturyzacji firmy. Firma tłumaczy, że to wina piratów.
reklama
Nowe umowy z artystami, poszukiwanie nowych talentów i skupienie się na sprzedaży cyfrowej muzyki w internecie to główne założenia nowej strategii wytwórni muzycznej EMI. Chce ona ograniczyć koszty funkcjonowania aż o 200 milionów funtów rocznie, by odzyskać konkurencyjność na bardzo wymagającym rynku muzycznym.
Osiągnięcie planowanych oszczędności nie będzie jednak możliwe bez masowych zwolnień. Wytwórnia zatrudnia obecnie około 5 tysięcy osób, z czego aż 4,5 tys. w dziale zajmującym się nagrywaniem i sprzedażą muzyki. Tam, w ciągu najbliższych 6 miesięcy, pracę może stracić nawet 2 tysiące osób, czyli blisko połowa pracowników.
Firma tłumaczy, że podjęte przez nią działania są efektem zmian, jakie w ostatnim czasie zaszły na rynku muzycznym, nie tylko w Stanach Zjednoczonych, choć tam jest to najbardziej widoczne. Domyślać się jedynie można, że winą próbuje się obarczyć osoby pobierające nielegalną muzykę z Sieci czy kupującą pirackie albumy. Jest to jednak także dowód na to, że EMI nie ma pomysłu na walkę ze zjawiskiem piractwa.
Zaniepokojenie jednak zaczęli wyrażać już artyści, którzy mają wątpliwości, czy przy tak dużych cięciach w zatrudnieniu, wytwórnia będzie w stanie poświęcić promocji ich pracy wystarczająco dużo czasu.