Książę walczy z piractwem
Amerykański piosenkarz Prince zamierza pozwać YouTube, eBay, a także The Pirate Bay, zarzucając im nielegalne czerpanie korzyści finansowych z jego twórczości. Pozwy zostaną złożone jednocześnie w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, a także Szwecji.
Do walki z internetowym piractwem artysta zaangażował brytyjską firmę Web Sheriff, specjalizującą się w sprawach dotyczących naruszania praw autorskich w Sieci. Na polecenie Prince'a Web Sheriff doprowadził w zeszłym tygodniu do usunięcia z YouTube dwóch tysięcy plików z muzyką piosenkarza.
Szef firmy John Giacobbi twierdzi, że już następnego dnia pojawiło się kilkaset nowych plików z wcześniej usuniętymi materiałami.
- Mogą bez problemów zablokować materiały pornograficzne, ale w przypadku muzyki bądź filmów nie stosują tak skutecznych filtrów, co jest podstawą ich sukcesu na rynku - twierdzi, uzasadniając złożenie pozwu.
Zarzut czerpania korzyści materialnych z tego tytułu postawiony zostanie również szwedzkiemu trackerowi BitTorrent - The Pirate Bay. W imieniu Prince'a pozew w tej sprawie złoży jedna z tamtejszych kancelarii prawnych.
Co ciekawe, Web Sheriff podejmował już w przeszłości kontakt z operatorami strony, reprezentując wówczas amerykańską grupę The White Stripes. Pisemne groźby wówczas do niczego nie doprowadziły, zapis korespondencji wylądował natomiast w rozrywkowym dziale serwisu - Legal threats.
W imieniu Prince'a brytyjska firma zarzuca platformie eBay przyzwolenie na handel podrobionymi rzeczami naruszającymi interesy artysty. Chodzi o zegarki, skarpetki i kubki z nadrukowanym pseudonimem piosenkarza.
John Giacobbi z Web Sheriff ma nadzieję, że wygrana w procesach z trzema podmiotami (nazwanymi przez niego "awangardą" piractwa online) skłoni również mniejszych graczy na rynku do większego przestrzegania prawa.
Decyzja piosenkarza o wytoczeniu wspomnianych procesów jest dość zaskakująca. Od wielu lat Prince prowadził ostrą walkę z przemysłem muzycznym, zarzucając mu m.in. wykorzystywanie artystów. Jego zdaniem, publikowane listy sprzedaży płyt są wymysłem przemysłu i nie mają nic wspólnego z rzeczywistymi upodobaniami fanów.
Swój najnowszy album "Planet Earth" wydawał w czerwcu br. w Wielkiej Brytanii jako darmowy dodatek do jednego z wydań gazety "The Mail on Sunday". Posunięcie to wywołało krytykę ze strony Sony BMG i w rezultacie doprowadziło do wycofania się wytwórni z dystrybucji albumu na Wyspach.