Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Portal Yahoo! był całkiem świadomy konsekwencji, jakie grożą nieprzychylnym władzom chińskim dziennikarzom w przypadku ich namierzenia, a mimo to pomógł w ich schwytaniu. Krążąca w Sieci kopia listu od chińskiego rządu całkowicie przeczy dotychczasowej linii obrony amerykańskiej firmy.

robot sprzątający

reklama


Dziennikarz Shi Tao został skazany na dziesięć lat więzienia po tym, jak wysłał do Stanów Zjednoczonych streszczenie wewnętrznego rozporządzenia Partii Komunistycznej odnośnie rocznicy Ruchu 4 Czerwca, odnoszącego się do wydarzeń na placu Tiananmen. Wiadomość wysłał za pomocą konta pocztowego huoyan1989@yahoo.com.cn.

Chińskie władze wystąpiły do Yahoo! o ujawnienie danych osobowych właściciela konta, co umożliwiło jego zatrzymanie, a następnie oskarżenie o "nielegalne dostarczanie tajemnic państwowych obcym jednostkom".

Yahoo! broniło się do tej pory twierdząc, iż nie wiedziało o podstawie ujawnienia danych, a także konsekwencjach, jakie grożą właścicielowi wspomnianego adresu e-mailowego. Rzekomo władze chińskie występowały w przeszłości do Yahoo o takie dane w przypadku spraw o morderstwo, terroryzm lub pornografię dziecięcą - podejrzewano więc, że tak jest i tym razem.

Tymczasem Dui Hua Fundation ujawniła na swoim blogu tłumaczenie listu, jaki portal Yahoo! otrzymał od chińskiego ministerstwa bezpieczeństwa, datowany na 22 kwietnia 2004 r.

Z treści pisma jasno wynika, jakie zarzuty zostaną postawione dziennikarzowi. Władze żądają ujawnienia danych podanych podczas procesu rejestracji, adresu IP komputera, z którego dokonywano logowania na konto, a także wszystkich znajdujących się na koncie wiadomości, które mogą być przydatne w sprawie dotyczącej "podejrzenia o ujawnienie tajemnic państwowych".

- "Nie trzeba być specjalistą od prawa chińskiego, aby wiedzieć, że zarzut o "ujawnianie tajemnic państwowych" służy zazwyczaj aresztowaniu krytyków reżimu" - pisze Joshua Rosenzweig, menedżer Dui Hua Fundation. Joshua dodaje ponadto, iż jego zespół sprawdził wcześniej list pod kątem autentyczności i nie ma co do niej wątpliwości.

Ujawnienie listu może oznaczać spore kłopoty dla Yahoo!, które już od dłuższego czasu znajduje się w ogniu krytyki organizacji działających na rzecz praw człowieka. Amnesty International wielokrotnie wymieniała portal (obok Microsoftu oraz Google) jako głównych winowajców rosnącej cenzury w internecie. W międzyczasie Yahoo! pomogło również w aresztowaniu innego chińskiego dziennikarza - Li Zhi, krytykującego zjawisko korupcji w kraju.

Jeśli do tej pory były jeszcze jakieś wątpliwości co do współodpowiedzialności Yahoo! za ograniczanie wolności słowa, to wielu komentatorów uważa, że wraz z ujawnieniem wspomnianego listu wina ta została jednoznacznie potwierdzona.

Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Źródło: Spiegel Online