Piractwo w policji, czy BSA znów przymknie oko?
Prokuratura podejrzewa, że policjanci ze szczecińskiego laboratorium kryminalistycznego posługiwali się w pracy pirackimi programami komputerowymi - donosi portal Gazeta.pl. Nie jest to pierwszy przypadek posługiwania się przez policję oprogramowaniem bez licencji. Jednak z opisanych w prasie incydentów wynika, że policja w takiej sytuacji ma tzw. fory.
reklama
Według zeznań świadka, funkcjonariusze wspomnianego laboratorium przy Komendzie Wojewódzkiej Policji w Szczecinie posługiwali się pirackim oprogramowaniem w latach 2001-2004.
Na razie prowadzone jest śledztwo, które dotyczy "niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy" - czytamy w portalu Gazeta.pl.
Warto przypomnieć, że nie jest to pierwszy przypadek używania przez policję oprogramowania niezgodnie z licencją. Przykładowo dwa lata temu redaktorzy Gazety Wyborczej odkryli podobną sprawę w Tomaszowie Mazowieckim.
Szczegółowe śledztwo wykazało, że cała komenda w tej miejscowości pracowała nie tylko na pirackim oprogramowaniu, ale także na komputerach, które nie wiadomo skąd się wzięły (najczęściej były to prywatne maszyny policjantów).
Co ciekawe, policjanci wcale nie ukrywali wtedy, że korzystanie z oprogramowania bez licencji na policyjnych komputerach to norma - pisała Wyborcza.
Nieoczekiwanie wielką wyrozumiałością wykazała się wtedy organizacja wspomagająca policję w ściganiu piratów komputerowych i chroniąca interesy producentów oprogramowania - Business Software Alliance (BSA). Jej przedstawiciel na Polskę poinformował wtedy GW, że zdarzały się przypadki wykrycia pirackiego oprogramowania w policji, ale - pomimo, że było to ewidentne naruszenie prawa - BSA nie wszczynała postępowania, bo zwykle chodziło o programy warte kilkaset złotych.
Jak widać są równi i równiejsi. Ciekawe, czy i tym razem, jeśli doniesienia Gazety okażą się prawdziwe - oko BSA pozostanie przymknięte na tę sprawę.