Google uporządkuje YouTube?
W internecie aż huczy z powodu doniesień Wall Street Journal o rzekomych rozmowach prowadzonych przez Google na temat zakupu YouTube. Informacji tych jak dotąd nie potwierdził przedstawiciel żadnej z wymienionych firm, ale pogłoski zrodziły wiele ciekawych komentarzy, niekoniecznie optymistycznych dla Google.
Nie potwierdzamy, nie zaprzeczamy
Rzecznicy Google i YouTube doniesień WSJ nie potwierdzają, ale również nie zaprzeczają stanowczo. Mówią, że "nie będą komentować plotek". To sprawia, że wszyscy komentatorzy czekają z zapartym tchem i liczą udziały w rynku.
Jak podaje firma badawcza Hitwise, YouTube ma 46% udziału w rynku wideo online, a Google Video kolejne 11%. Taki potencjał w połączeniu z ogromną bazą reklamodawców Google może przynieść ogromne zyski.
Inni komentatorzy mówią jednak nie o zyskach, ale o... odszkodowaniach. Tych, które przyjdzie zapłacić Google, kiedy tylko przedstawiciele przemysłu filmowego i muzycznego dowiedzą się o tym, że kalifornijska firma jest nowym właścicielem YouTube...
RIAA i MPAA życzą udanych zakupów
Mark Cuban, współzałożyciel HDNet i znana postać wśród inwestorów internetowych, jako pierwszy stwierdził, że "każdy kto kupi YouTube, jest kretynem". Słowo kretyn jest może nieco zbyt mocne, ale powiedzmy, że zakup YouTube rzeczywiście może być ryzykowny. Z taką opinią zgadza się wielu blogerów, którzy komentowali plotki dotyczące przejęcia YouTube przez Google (m. in. Josh Bernoff, analityk Forrester Research).
Skąd to ryzyko? Otóż, w tej chwili do YouTube trafia wiele filmów z muzycznymi podkładami opartymi o popularne nagrania, a to już łamanie praw autorskich. Nie brakuje też fragmentów filmowych udostępnianych niezgodnie z prawem.
Prawnicy organizacji takich jak RIAA czy MPAA będą mogli składać setki pozwów i żądać wysokich odszkodowań, w przekonaniu że Google stać na ich zapłacenie. YouTube jest w tej chwili poza ich zasięgiem rażenia, gdyż tak naprawdę nie jest to firma, która w pełni wykorzystuje swój potencjał do zarabiania pieniędzy.
Google uporządkuje YouTube
Nie wszyscy jednak zgadzają się Cubanem. Dwight Silverman na blogu Techblog, stwierdził, że mimo, iż Google dysponuje armią prawników do walk sądowych, to wcale nie będzie musiało po nią sięgnąć. Kalifornijska firma działa na rynku internetowym na tyle długo, aby zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństwa związanego z prawami autorskimi.
Silverman sądzi, że Google zapobiegnie temu niebezpieczeństwu robiąc porządki na YouTube i usuwając materiały niezgodne z prawem. Poza tym Google ma już serwis Google Video, a więc ma doświadczenie w prowadzeniu społecznościowych serwisów z nagraniami i może to doświadczenie przenieść na YouTube. Może to oczywiście oznaczać zmianę w procedurze dodawania lub moderowania filmów w YouTube.
Źródła mówią, akcje rosną...
Można jednak śmiało powiedzieć, że nie ma się jeszcze czym ekscytować. Niejednokrotnie mieliśmy okazję przekonać się, że informacje oparte o "źródła" i "rozmówców blisko związanych z dana sprawą" to po prostu plotki, które nie muszą przełożyć się na rzeczywistość. Google rzeczywiście nie zaprzecza, ale po co zaprzeczać, skoro cena akcji tej firmy już wzrosła na wieść o zakupie YouTube?
Jeśli natomiast plotki się potwierdzą, pozostaje życzyć Google szybkiego "sprzątania" na YouTube. Kalifornijska firma dysponuje jednak niemałymi siłami i wątpliwe jest, aby prowadzenie YouTube było dla niej zbyt dużym obciążeniem.