Czy internet w europie nie upodobni się do kablówki, w której płacisz za każdy kanał? Takie ryzyko istnieje bez neutralności internetu. Ostatnie wydarzenia w Parlamencie Europejskim pokazują, że polityc są w stanie jej bronić.
reklama
Neutralność internetu to temat wałkowany w Dzienniku Internautów od lat. Mówiąc najkrócej internet neutralny to taki, gdzie każda informacja traktowana jest tak samo przez operatorów sieci. Teoretycznie mamy taki sam dostęp do YouTube jak i do Dziennika Internautów.
Operatorzy od dawna chcą mieć pole do naruszania tej neutralności. Mogliby wówczas brać dodatkowe pieniądze np. od serwisów takich jak YouTube. Dzięki temu YouTube mógłby działać szybciej w wybranych sieciach, a jego konkurencja mogłaby działać wolniej albo byłaby w ogóle zablokowana. Internet pozbawiony neutralności mógłby przypominać kablówkę, w której płacisz za dostęp do konkretnych kanałów.
W połowie stycznia pisaliśmy, że w USA obrońcy neutralności ponieśli porażkę, natomiast w Unii Europejskiej toczy się ważna rozgrywka o neutralność. Parlament Europejski pracuje nad projektem rozwiązań w zakresie jednolitego rynku elektronicznego.
W proponowanym przez Komisję Europejską tekście znalazły się takie zapisy, które mają zapewnić operatorom możliwość świadczenia "usług specjalistycznych", a więc takich e-usług, które dają dostęp tylko do wybranych treści, aplikacji, usług lub ich dowolnej kombinacji.
Takie usługi same w sobie nie są złe, ale jeśli definicja usług specjalistycznych będzie zbyt szeroka, operatorzy mogą zacząć oferować internet jako "usługę specjalistyczną", w której nie będzie dostępu np. do P2P, ale będzie dostęp do usługi wideo oferowanej przez operatora.
Co ważne, najnowsze doniesienia z Parlamentu Europejskiego dają nadzieję na zachowanie neutralności sieci w Europie. W drugiej połowie stycznia nad projektem dotyczącym rynku elektronicznego pochyliła się komisja IMCO (odpowiedzialna za rynek wewnętrzny). W tej komisji zasiada europoseł-pirat Christian Engström. Jego zdaniem neutralność zwyciężyła w głosowaniu tej komisji. Przyjęto taką definicję usług specjalistycznych, w której wyraźnie zaznaczono, iż usługi te nie mogą być sprzedawane lub używane jako substytut usług dostępu do internetu.
Wczoraj kwestią europejskiego rynku elektronicznego zajęła się komisja LIBE odpowiedzialna za wolności obywatelskie, sprawiedliwość i sprawy wewnętrzne. Z doniesień organizacji La Quadrature du Net wynika, że również ta komisja również przyjęła korzystną dla neutralności internetu definicję usług specjalistycznych.
Jest dobrze, ale to nie koniec. Pod koniec lutego swoją decyzję w tej sprawie ma podjąć komisja ITRE Parlamentu Europejskiego (odpowiedzialna za przemysł, badania i energię). Oczywiście jest ryzyko, że w tej komisji przyjęte zostaną rozwiązania "kompromisowe" uznawana przez obrońców neutralności sieci za zbyt otwarte, uszyte raczej na miarę potrzeb telekomów.
Oczywiście jeśli neutralność sieci przegra w Parlamencie Europejskim, nie będzie to oznaczało dla nas żadnych nagłych zmian. Może być to jednak pierwszy krok na drodze do płynnej zmiany internetu w usługę mniej egalitarną, bardziej podporządkowaną biznesowi. Ten proces może trwać latami i nie musi być w pełni zaplanowany. Firmy mogą w tym uczestniczyć nawet nie w pełni świadomie.
Czytaj: Neutralność internetu przegrywa w USA, a w UE walka trwa. Dołączysz się?
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Microsoft chce aplikacji Androida na Windowsie? Pomysł zaskakujący, ale niegłupi
|
|
|
|
|
|