Coraz więcej mówi się o rezygnacji ministra Boniego i ewentualnej reformie ministerstwa cyfryzacji. Zaczynają się podsumowania porażek MAC, a tymczasem wszyscy jakby zapomnieli, że to ciągłe rotacje w ekipach odpowiedzialnych za informatyzację były największym problemem.
reklama
Gazeta Prawna opublikowała dziś tekst pt. Historia życia i porażek MAiC - minister administracji nie dźwignął cyfryzacji.
W tekście tym jest mowa o tym, że zadania związane z cyfryzacją mogą wrócić do MSW albo zostaną przekazane urzędowi kontrolowanemu bezpośrednio przez premiera. Samo MAC miałoby przejść "gruntowną reformę". Ponadto tekst Gazety Prawnej przedstawia coś w rodzaju "historii MAC", która jest jednak mocno spłycona.
Nie mam zamiaru występować jako obrońca albo przeciwnik Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji. Żadna struktura administracyjna nie może być wieczna. Chciałbym jednak podzielić się kilkoma spostrzeżeniami, istotnymi dla oceny sytuacji.
Czym jest cyfryzacja państwa? Tego - szczerze mówiąc - nikt nie wie. Możemy natomiast mówić o informatyzacji podmiotów publicznych, o prawie dotyczącym usług elektronicznych, telekomunikacyjnych, o rozwijaniu infrastruktury, e-gospodarki itd. To wszystko są działania na rzecz nowoczesnego społeczeństwa i to wszystko zawiera w sobie "cyfryzacja".
Przed powstaniem MAC zadania cyfryzacji były rozbite między trzy różne ministerstwa. Od razu mówiono, że MAC tego wszystkiego nie ogarnie, ale może służyć jako koordynator działań różnych ministerstw. Chodziło o to, aby wreszcie mieć kogoś odpowiedzialnego za nowe technologie w państwie. Nagle stało się jasne, do kogo się zwrócić z tymi problemami.
To prawda, że MAC wkraczało w kompetencje różnych ministerstw. Czasem nawet brało na siebie porażki innych. Przykładowo, ACTA była niewątpliwie porażką ministerstwa kultury i samego premiera, choć MAC wzięło to częściowo na siebie.
Taka była jednak idea, aby istniał ktokolwiek odpowiedzialny za kwestie technologiczne w kraju. Wcześniej odpowiedzialność była rozbita, a więc tak naprawdę nikt nie czuł się do końca odpowiedzialny. Powiem złośliwie, że przed epoką MAC nie było nawet wiadomo, na kim wieszać przysłowiowe psy za to wszystko, co się działo!
źródło: mac.gov.pl
MAC nie dokonało wielkich rewolucji, ale przed jego powstaniem było jeszcze gorzej. Stagnację w informatyzacji powodowała ciągła rotacja osób odpowiedzialnych za projekty na różnych szczeblach. Warto w tym miejscu przypomnieć choćby raport NIK z 2009 roku, który pokazywał, w jakich bólach realizowano projekt e-PUAP.
Faktem jest, że MAC zastało polską informatyzację w okropnym stanie, bez logicznego planu na przyszłość. Poprzednie ekipy od informatyzacji chciały nam dać e-dowody, ale bez e-usług do wykorzystania. Nie dbano o ocenianie realizacji poszczególnych etapów projektu. Jednym z pierwszych zadań, jakie stanęło przed Bonim, było ratowanie unijnych środków na informatyzację.
Jeśli weźmiemy to wszystko pod uwagę, to zrozumiemy, że ministerstwo cyfryzacji od początku miało ciężko. Mimo wszystko starało się podejmować jakieś nowatorskie inicjatywy, np. publikowało materiały na licencji CC, podjęło kwestię otwartych zasobów publicznych i zbiórek publicznych.
W tym miejscu wiele osób pomyśli: "otwarte zasoby, zbiórki... przecież to były porażki!". Zgadza się, były, ale resort Boniego swoich pomyłek nie forsował za wszelką cenę. Oceniając działalność tego ministerstwa, możemy sobie przypomnieć wiele awantur, debat oraz inicjatyw odrzuconych, ale czy lepsze byłoby ministerstwo cyfryzacji, które forsuje wszystko, nie pyta nikogo o zdanie i jedynie ogłasza swoje sukcesy?
Przypomnę w tym miejscu, że Jednolity Patent może być sukcesem naszych władz. Chcemy takich sukcesów?
Jak wspomniałem, nie mam zamiaru bronić Boniego i MAC, zresztą prędzej czy później państwo będzie musiało sobie bez nich poradzić. Uważam jednak, że stworzenie MAC było zaproponowaniem nowego podejścia do tworzenia prawa dla nowoczesnego państwa.
Nawet jeśli zmienimy ministra i ministerstwo, dobrze byłoby kontynuować działania w taki sposób, aby: nie zaczynać wszystkiego od nowa przy każdej zmianie personalnej; wiedzieć, kto jest odpowiedzialny za informatyzację i e-gospodarkę oraz pozostawić miejsce do dyskusji i nawet miejsce na "porażki".
Oczywiście można postąpić inaczej. Poprzez niedookreślenie odpowiedzialności i brak konsultacji społecznych otrzymamy atmosferę łatwiejszą do zniesienia dla niedzielnych komentatorów informatyzacji, tylko czy w tej atmosferze da się coś solidnego wypracować?
Czytaj: Drugi Kongres Wolności w Internecie będzie trudniejszy niż ten pierwszy po ACTA
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|