Politycy mają w dzisiejszych czasach coraz więcej problemów z dotarciem do swoich potencjalnych wyborców. O ile do starszego pokolenia przemawiają wiece na placach, o tyle dla młodszego jest to forma zdecydowanie nieatrakcyjna. Wielu młodych ludzi, wychowanych na internecie i łatwym dostępie do informacji, wychodzi z założenia, że jeśli czegoś nie ma w internecie, to po prostu nie istnieje.

Prędzej czy później politycy muszą zdać sobie z tego sprawę, jeśli chcą zachować swoje wpływy. O tym, jak ważnym medium jest internet, przekonaliśmy się w 2007 roku podczas wyborów parlamentarnych w Polsce. Mobilizacja młodszego pokolenia nie byłaby zapewne tak duża, gdyby nie najnowsze środki komunikacji.

Z serwisów społecznościowych, jak MySpace, Facebook czy YouTube, korzystają jednak nie tylko politycy. Własne kanały na YouTube mają m.in. prezydenci Barack Obama i Lech Kaczyński, brytyjska królowa Elżbieta II, papież Benedykt XVI czy Komisja Europejska. Za pomocą podcastów na swojej stronie z obywatelami komunikuje się także niemiecka kanclerz Angela Merkel. Die Kanzlerin direkt ukazuje się raz w tygodniu.

Teraz przyszedł czas na Dmitrija Miedwiediewa, prezydenta Federacji Rosyjskiej. Specjaliści nie mają wątpliwości, że kanał na YouTube rosyjskiego prezydenta to dobre posunięcie. Dzięki temu znacznie łatwiej będzie mu dotrzeć do młodszego pokolenia, jednocześnie nie wejdzie w drogę premierowi Putinowi, który preferuje telewizję. Miedwiediew od zeszłego tygodnia na oficjalnej stronie Kremla prowadzi także blog - podaje Yahoo za agencją AFP w artykule Medvedev launches YouTube channel.

Krok Miedwiediewa jest kolejnym sygnałem, że Rosja, mimo nieskrywanej niechęci do Zachodu, podąża jednak jego ścieżkami. Jak widać, w przypadku rozwiązań skutecznych nie jest ważne, gdzie one powstały.