Drony zdążyły się już nieco spopularyzować. Możliwości, jakie daje wykorzystanie tych bezzałogowych statków powietrznych, już wkrótce zainteresują cyberprzestępców.
Całkiem niedawno katowicka Straż Miejska ogłosiła walkę ze smogiem za pomocą drona namierzającego domy ogrzewane z wykorzystaniem niedozwolonych materiałów. W tym samym czasie, po drugiej stronie globu, amerykański dron wojskowy zabił talibskiego terrorystę.
Potencjał bezzałogowców jest zauważany nie tylko przez duże przedsiębiorstwa komercyjne, jednostki militarne czy pasjonatów podniebnej fotografii oraz wideo. Ich działaniem zainteresowali się również badacze, którzy w celu poprawy ich bezpieczeństwa wyszukują w nich słabości. W 2013 roku Samy Kamar, amerykański haker i naukowiec, udowodnił, że przeprowadzenie cyberataku na drona jest możliwe. Udostępnił w sieci instrukcję jego modyfikacji, która pozwala wyszukać i przejąć kontrolę nad innymi bezzałogowcami. W ten sposób Amerykanin pokazał, że za pomocą innego drona można zaatakować kanał komunikacyjny drugiego urządzenia. W dużym uproszczeniu proces polegał na wykorzystaniu niezabezpieczonego połączenia WiFi, przez które „napastnik” przejął kontrolę nad swoją ofiarą. W podobny sposób działa „hakujący dron”, zaprezentowany podczas konferencji hakerskiej Defcon w 2015 roku. Wówczas zapowiedziano wprowadzenie do sprzedaży drona, który umożliwiał przejęcie dostępu do nieprawidłowo zabezpieczonej sieci WiFi. Warto zaznaczyć, że ten bezzałogowiec powstał po to, by specjaliści zajmujący się bezpieczeństwem byli w stanie zdiagnozować luki w systemach i aby uświadomić użytkownikom zagrożenia związane z niepoprawnymi konfiguracjami ich sieci WiFi.
Co ciekawe, hakowanie dronów może być wykonywane nie tylko za pomocą sieci WiFi, ale również dzięki zakłócaniu ich sygnału GPS. Do takiej sytuacji w 2011 roku rzekomo doprowadzili Irańczycy, którzy wysyłali amerykańskiemu dronowi niewłaściwe współrzędne. W efekcie nie działał on poprawnie. Wojskowi nie przyznają się do tego, że przyczyną dysfunkcji był atak hakerski. Jednak Todd Humphreys, adiunkt inżynierii lotniczej Uniwersytetu w Teksasie, w przeprowadzonej symulacji udowodnił, że atak był możliwy.
Zhakowanie dronów wydaje się być bardzo niebezpiecznym scenariuszem. Przejęcie kontroli nad bezzałogowcami mogłoby wiązać się z szeregiem negatywnych skutków. Wystarczy wyobrazić sobie sytuację, w której zhakowany dron militarny przeprowadza atak w miejscu, w którym nie powinien, a tym samym wyrządza krzywdę przypadkowym osobom. Wszystkie drony powinny więc zostać wyposażone w mechanizmy uwierzytelniania zapobiegające przejęciu drona w niepowołane ręce.
Autor: Kamil Sadkowski, analityk zagrożeń z ESET
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*