Wikipedia już strajkuje przeciwko drakońskiej ustawie SOPA, która grozi nie tylko wolności słowa w internecie, ale także integralności globalnej sieci. Do protestu dołączą inne popularne strony. Polska Wikipedia będzie normalnie działać, ale jej rzecznik sugeruje, że w przyszłości możliwy jest udział w innym strajku, przeciwko kontrowersyjnemu porozumieniu ACTA.
reklama
O ustawie SOPA Dziennik Internautów pisał wielokrotnie. Ustawa ta przewiduje blokowanie stron, cenzurowanie wyszukiwarek i wywieranie nacisków na dostawców płatności i reklam, a wszystko w imię ochrony praw autorskich. Mówiąc najprościej - jeśli amerykański przemysł uzna twoją stronę za "piracką", to znikasz z sieci.
Za pirata można dziś uznać niemal każdego. Nawet kongresman będący głównym autorem SOPA ma na koncie naruszenie praw autorskich, choć zapewne zrobił to nieświadomie.
Przeciwko SOPA zaprotestowało wiele firm, organizacji i wpływowych osób. Były apele i listy otwarte. Teraz przyszła pora na internetowy strajk. W dniu dzisiejszym swoje strony wyłączą m.in. Wikipedia, Minecraft, Reddit, Mozilla. Efekty można już zobaczyć na stronach anglojęzycznej Wikipedii lub Minecrafta (zob. obrazki po lewej i po prawej). Firma Google protestuje inaczej - umieściła na swojej stronie tekst "Tell Congress: Please don't censor the web!" z linkiem prowadzącym do dodatkowych informacji.
Twórcy anglojęzycznej Wikipedii zalecili użytkownikom, aby wcześniej odrobili prace domowe. Użytkownicy z Polski nie muszą się obawiać o dostępność encyklopedii - polska wersja będzie działać, choć trzeba podkreślić, że polscy twórcy Wikipedii w pełni solidaryzują się z uczestnikami protestu.
- Mimo że społeczność polskiej Wikipedii nie podjęła decyzji o bezpośrednim przystąpieniu do protestu, choćby dlatego, aby nie karać polskich czytelników za działania amerykańskich polityków, wielu jej edytorów wyraża w dyskusjach zrozumienie i poparcie dla tego protestu - czytamy w oświadczeniu Fundacji Wikimedia.
Rzecznik prasowy Stowarzyszenia Wikimedia Polska Paweł Zienowicz powiedział PAP, że europejski internet może czekać w przyszłości podobny bunt, jak ten przeciwko SOPA. Będzie on jednak wycelowany w inicjatywę ACTA, czyli międzynarodowe porozumienie dotyczące egzekwowania praw własności intelektualnej, którego celem jest m.in. wzmożenie działań przeciwko internetowemu piractwu.
Jeśli jeszcze nie słyszałeś o ACTA, to znaczy, że powinieneś częściej czytać Dziennik Internautów. O tym dokumencie piszemy od 2008 roku. Powstawał on długo w trakcie tajnych negocjacji i z naruszeniem wielu demokratycznych zasad. Dopiero od niedawna można się zapoznać z treścią, choć niebezpieczny charakter porozumienia wyszedł na światło dzienne wcześniej dzięki przeciekom.
Porozumienie ACTA jest już otwarte do podpisania i przedstawiciele polskiego rządu mogą to zrobić niebawem.
ACTA to dokument niezwykle istotny, ale rząd w ogóle nie chce o nim mówić, mimo że szykuje się do jego podpisania. ACTA może wpłynąć na europejskie prawo, wywierając nacisk na operatorów, którzy będą filtrować treści lub monitorować nasze działania po to tylko, by nie narazić się posiadaczom praw autorskich. Wczoraj organizacje społeczne zaapelowały do rządu o ujawnienie dokumentów związanych z ACTA i zajęcie jasnego stanowiska w tej sprawie.
Dziennik Internautów ochrzcił ubiegły rok "rokiem ACTA i SOPA", bowiem dużo zrobiono, aby pchnąć te inicjatywy do przodu. Obie mają bardzo podobną naturę. Przemysł rozrywkowy wmówił politykom, że istnieją proste sposoby rozwiązania problemów własności intelektualnej. Co prawda, rozwiązania te wymagają naruszania prywatności i wolności słowa, ale zdaniem przemysłu rozrywkowego są to wartości o takiej samej wadze jak własność intelektualna. Czy w rzeczywistości ludzka godność nie powinna być ważniejsza?
Dzisiejszy protest nazywany jest jednym z "największych internetowych ewenementów", ale ten protest nie zrodził się z niczego. Prawdziwie dziwne rzeczy rozgrywają się tam, gdzie nasz wzrok nie sięga. Tam, gdzie lobbyści "nieformalnie" negocjują z politykami i tam, gdzie powstaje prawo wpływające na wiele elementów naszego życia.
SOPA może upaść pod naporem cyberprotestów, ale to nie będzie koniec. Politycy muszą zrozumieć, że nie chodzi tylko o piractwo. Ludzie postrzegają internet jako środek swobodnej komunikacji i nie chcą, aby politycy instalowali w tej przestrzeni "wyłączniki" do ograniczania czegoś, co oni lub ich doradcy uznają za niewłaściwe. Protest przeciwko SOPA to w rzeczywistości apel o to, aby nie naprawiać czegoś, co działa całkiem nieźle.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|