Google znów przegapiło Gmail
Nie tylko w Polsce Google ma problem z wejściem w posiadanie adresów z nazwą gmail w domenie charakterystycznej dla danego kraju. Teraz Google stanęło także przed dylematem przejęcia domeny gmail.cn (czyli z końcówką chińską) - donosi CNET za agencją Reuters. W przyszłości zresztą problemów z upragnioną nazwą może być jeszcze więcej.
Agencja Reuters powołując się na własne źródła podaje, że Google próbowała już kupić domenę gmail.cn, która w tej chwili należy do chińskiej firmy ISM Technologies. Firma ta jest rejestratorem domen internetowych akredytowanym przez chiński rząd i świadczy również... usługi pocztowe.
Nic nie wskazuje jednak na to, aby - tak jak w przypadku gmail.pl - Google chciała wytaczać pozew przeciwko ISM Technologies. Obie firmy nie komentują sprawy. Tymczasem źródła cytowane przez Reuters twierdzą, że w sprawie "chińskiej" będzie o wiele trudniej.
Po pierwsze władze Chin raczej nie maja w zwyczaju rozwiązywać sporów pomiędzy firmami chińskimi i amerykańskimi na korzyść tych drugich. Poza tym, nazwa "gmail" może być uznana za dość uniwersalną - może np. dotyczyć kont pocztowych o pojemności 1GB.
Podobny problem firma Google ma w naszym kraju, o czym w DI pisaliśmy już 12 lutego. Kalifornijski gigant nie zatroszczył się zawczasu o domenę gmail.pl i nie przewidział tego, że może zarejestrować ją ktoś inny. Zrobiła to Grupa Młodych Artystów i Literatów (GMAiL), której adres gmail.pl bardzo pasował. Co ciekawe, firma Google wykazała taką pewność siebie, że zaproponowała grupie jedynie nieodpłatne oddanie domeny. W końcu sprawa trafiła do sądu.
Wiele osób komentujących doniesienia o domenowych potyczkach giganta uważa, że Google najzwyczajniej zaniedbuje swoje starania o globalną markę w internecie. Nadal da się znaleźć wolne adresy "gmail" w domenach krajowych. Zestawienie jednej litery alfabetu z powszechnym przecież słowem "mail" da się łatwo uzasadnić i wcale nie trzeba zakładać, że "g" musi zawsze oznaczać "google". Do tej pory kalifornijska firma wydawała się mieć całkowitą pewność, że domeny "gmail" na nią poczekają, ale okazuje się, że wcale nie musi tak być.