Facebook może wspomagać przewroty polityczne, ale nie w Rosji! Gigant na życzenie rosyjskich władz zablokował stronę wzywającą do protestu wspierającego Aleksieja Nawalnego, jednego z głównych krytyków Putina.
reklama
Może nie wszyscy już o tym pamiętają, ale w roku 2011 Facebook był uważany za wielkiego wyzwoliciela narodów. Miało to związek z tzw. Arabką Wiosną, czyli z falą protestów i konfliktów zbrojnych w krajach arabskich, które zaczęły się w grudniu 2010 roku. W czasie Arabskiej Wiosny i jeszcze długo potem dużo mówiono o roli Facebooka w jednoczeniu ludzi przeciwko reżimom. Miało nawet dojść do tego, że pewna egipska para nazwała swoją córeczkę imieniem Facebook.
Teraz mamy rok 2014 i okazuje się, że Facebook nie zaryzykuje nieposłuszeństwa wobec władz Rosji.
Gigant zablokował Rosjanom dostęp do strony, która wzywa do udziału w zgromadzeniu będącym wyrazem wsparcia dla Aleksieja Nawalnego, jednego z czołowych rosyjskich opozycjonistów. Ta strona została utworzona w ubiegły piątek i w krótkim czasie ponad 12 tys. ludzi zapowiedziało udział zgromadzeniu. Wydarzenie zostało zaplanowane na 15 stycznia i to nie bez powodu. W tym dniu Nawalny ma usłyszeć wyrok, który może go posłać za kratki na wiele lat.
Z doniesień Washington Postu wynika, że strona na Facebooku została zablokowana dla Rosjan już w sobotę. Za blokadą stoi oczywiście rosyjski urząd nadzorujący media - Roskomnadzor - który działał na zlecenie prokuratora generalnego.
W Rosji istnieje prawo pozwalające na blokowanie stron wzywających do uczestnictwa w nielegalnych wydarzeniach publicznych. To prawo zostało wprowadzone najpierw pod pretekstem walki z pedofilią i to powinno być pouczające również dla Polaków. Cenzura zawsze jest wprowadzana z myślą o zagrożonych dzieciach albo w celu zwalczania problemów społecznych, takich jak hazard. Nawet protesty przeciwko władzom można uznać za zagrożenie dla "porządku publicznego".
Ciekawe są reakcje na tę blokadę. Już zaczęły powstawać kolejne strony na Facebooku, które nawołują do protestów. Jedna z takich stron przyciągnęła 23 tys. osób gotowych do udziału w wydarzeniu. Rosyjskie prawo jest tak skonstruowane, że Roskomnadzor nie może nakazać natychmiastowego cenzurowania określonych treści. Może więc dojść do tego, że użytkownicy Facebooka i władze Rosji będą się bawić w kotka i myszkę. Wiadomości o blokadach mogą nawet napędzać zainteresowanie "nielegalnymi" stronami.
Sam Facebook najwyraźniej postanowił realizować rosyjskie prawo, choć z wypowiedzi dla Washington Postu wynika, że sprawa jest jeszcze przez niego analizowana.
Oczywiście niektórzy już krytykują Facebooka za uległość. Były ambasador USA w Rosji napisał na Twitterze, że "wszyscy popełniamy błędy", a Facebook powinien się poprawić tak szybko, jak to możliwe.
We all make mistakes. @facebook should correct theirs in Russia asap. Current action -- horrible precedent & bad for business
— Michael McFaul (@McFaul) December 20, 2014
Facebook nie jest oczywiście jedyną ofiarą rosyjskiego prawa. Również z popularnego w Rosji serwisu VKontakte znikają strony wspierające Nawalnego. Trzeba przy tym mieć na uwadze, że kontrolę nad VKontakte przejęli ludzie zbliżeni do Władimira Putina.
Cenzura nie musi być jedynym problemem Facebooka w Rosji. Jeśli gigant chce pozostać w tym kraju, powinien się wpisać do odpowiedniego rejestru dla podmiotów, które uczestniczą w przekazywaniu i przetwarzaniu danych. Takie podmioty są zobowiązane do przetrzymywania informacji o Rosjanach na serwerach umieszczonych na terenie Federacji Rosyjskiej. Czy Facebook spełni te obowiązki? Wydaje się, że tak, skoro firma przystała również na pomaganie w cenzurze. Teraz Facebook będzie musiał nie raz zmagać się z podobnym dylematem, jak kiedyś Google w Chinach. Czy lepiej dostarczać ludziom cokolwiek i współpracować z reżimem, czy bronić demokratycznych wartości, ryzykując wypadnięcie z dużego rynku?
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|